8 sierpnia 2013

Książki i ludzie - Aleksandra Rybka

Jak już kiedyś pisałam, będąc u kogoś w domu, mój wzrok od razu kieruje się w stronę książek i biblioteczek. Niestety...coraz rzadziej widuję domowe księgozbiory, choć to temat pewnie na osobną notkę. Dlatego z przyjemnością oglądam  filmiki, w których np.  pisarze pokazują swoje biblioteczki, bowiem są to niesamowite zbiory i wiele mówią o właścicielu. Uwielbiam czytać też książki o książkach. Już dawno chciałam przeczytać rozmowy Barbary N. Łopieńskiej "Książki i ludzie" ze  znakomitymi osobami. Nie mogłam jednak nigdzie tej książki dostać, aż w końcu dziś w Bibliotece Uniwersyteckiej przypadkiem na nią natrafiłam, a potem całe popołudnie czytałam i nie mogłam się oderwać, aż skończyłam. Wśród rozmówców znaleźli się: Maria Janion, Jerzy Turowicz i Anna Turowiczowa, Gustaw Holubek, Paweł Hertz, Janusz Tazbir, Zygmunt Kubiak, Ryszard Kapuściński, Hanna Krall i wielu innych. 
(Notkę będę pisać w czasie teraźniejszym, choć niektórzy z nich już nie żyją.)
Maria Janion - źródło
Cudowne opowieści o ukochanych książkach, o sposobach nabywania książek, o dedykacjach, po prostu o życiu wśród nich. Bo mam wrażenie,że to pokolenie, często przedwojenne po prostu żyje z książką. Stanowi ona ich chleb powszedni, a przecież chleba się nie wyrzuca, podobnie jak książek. Chociaż Andrzej Osęka przyznaje, że zdarza mu się książki palić, jeśli są kiepskie. Znalazłam usprawiedliwienie dla swojej pasji zbierania książek i braku umiejętności pozbywania się ich, jak profesor Maria Janion i Jerzy Turowicz. 

Jerzy Turowicz - źródło
To właśnie wywiady z tymi dwoma osobami najbardziej mnie zaciekawiły. Przy Pani Profesor wielokrotnie uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. U niej w domu książki są wszędzie i zrezygnowana oddała już nawet odkurzacz, bo nie było możliwości jego użycia. Jerzy Turowicz zaś po jednej stronie korytarza ma stosy wycinków z gazet, a po drugiej stosy gazet i dopiero pomiędzy można  przejść. Podobnie jak prof. Janion, zaprzestał wraz z żoną odkurzania. 


Praktycznie wszystkich rozmówców łączy niechęć do pożyczania książek. Jedynie Irena Szymańska jak sama mówi:
"Nie ma dla mnie większej przyjemności niż pożyczanie ludziom książek", na co jej mąż Ryszard Matuszewski odpowiada: "A dla mnie nie ma gorszej przykrości". Ta rozbieżność powoduje oczywiście  wiele konfliktów. Profesor Władysław Jerzy Kunicki- Goldfinger zaś bardzo chętnie pożycza i jedynie nie byłby w stanie nikomu pożyczyć książeczki PKO. 

Ryszard Matuszewski w swoim mieszkaniu - źródło






Niektórzy z rozmówców traktują swoje biblioteki jako warsztat pracy, który musi żyć, jak np. Ryszard Kapuściński. 
Ryszard Kapuściński  w swoim gabinecie - źródło
                                 
Przez wszystkie wywiady w zasadzie przewijają się te same nazwiska pisarzy i poetów, których czytają  bądź czytali rozmówcy. Praktycznie każdy, bez względu na zainteresowania wymienia Prousta, Manna i Miłosza. Bardzo ważny jest dla nich również "Pan Tadeusz". Ich oczytanie jest imponujące. Ze swoich dziedzin zgromadzili praktycznie wszystko co się da. Pracując nie muszą korzystać z bibliotek, wystarczy ze sięgną na swoją półkę.Nie korzystają z komputerów, piszą odręcznie. Z tego powodu ich  biblioteki są pełne słowników, encyklopedii i wszelkich kompendiów wiedzy. Zastanawiam się, czy dziś można jeszcze pracować bez Internetu i Wikipedii?  

Niektórzy przyznają, że nie przeczytali wszystkiego co posiadają, chociaż wspomniana Irena Szymańska mówi:
"Od czasu kiedy przestraszyłam się, że umrę, a leżąc jeszcze na łożu śmierci zobaczę na swojej półce jakąś nieprzeczytaną książkę, czytam nawet wtedy, kiedy nie mam ochoty, po to ,żeby właśnie była przeczytana"

Ucieszyłam się czytając wywiady, że praktycznie wszyscy czytają kryminały, które ja uwielbiam i jak zacznę czytać jeden, to wpadam w ciąg i przestaję dopiero wtedy kiedy zaczyna mi się już wszystko mieszać:-)

Anegdot jest wiele, Andrzej Drawicz wspomina, jak ukradł jednemu znanemu złodziejowi  książek trzy cenne tomy książek i nie zamierza oddać, potem z wypowiedzi Jacka Kuronia dowiadujemy się, że tym złodziejem jest Adam Michnik, który wylansował swoistą modę na kradzieże. A. Drawicz jak sam przyznaje, kiedy widzi u kogoś swoją książkę z dedykacją i wyraźnie nikt do niej nie zagląda, zabiera ją, wydziera dedykację i daje komuś innemu. Dedykacjeę to w ogóle osobny temat. Bardzo ważne są one w domowej bibliotece Julii Hartwig i Artura Międzyrzeckiego. To jedyne książki, z którymi nie potrafią się rozstać. 

Większość z rozmówców przyznaje, że nie są bibliofilami. Kupują książki, bo je potrzebują do pracy i po prostu je lubią. Nie mają jednak żyłki zbieracza białych kruków, jak w przypadku ostatniego rozmówcy Czesława Apiecionka, który zbiera cenne wydania.

Takie opowieści mogłabym mnożyć, nie chcę Wam jednak zabierać przyjemności z czytania. Wspaniała lektura, która wpędziła mnie w kompleksy, ale też usprawiedliwiła, że zbieractwo książek to nie jest zły nałóg:-) Nie napisałam typowej recenzji, bo ciężko jest dla wywiadów przyjąć taką formę, ale myślę, że nie o to tu chodzi. Żal tylko, że pokolenie to już odchodzi, a dziś coraz mniej jest takich bibliotek domowych. Po lekturze mam zamiar jeszcze bardziej systematycznie gromadzić swoje zbiory.


Ten artykuł ukazał się pierwotnie na blogu Literacki zakątek, dziękuję autorce za uprzejme pozwolenie na przedruk.

2 komentarze:

  1. Mam tak samo jak Pani :) Kiedy wchodzę do kogoś pożeram książki wzrokiem. Uwielbiam, gdy półki uginają się od nich. I dziękuję za polecenie tego tytułu. Chętnie przeczytam jak zdobędę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze co robię w cudzym mieszkaniu to patrzę na książki. Nie ma da mnie ważniejszej rzeczy jak biblioteka gospodarza :-)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!