… czyli kilka słów o różnych metodach planowania powieści (lub o jego braku).
Kilka dni temu
znajoma z FB poprosiła mnie o praktyczne rady, jak zaplanować swoją
książkę i jak w ogóle zacząć pisać. Myślę, że to bardzo
ciekawe zagadnienie i warto mu się bliżej przyjrzeć. Z moich
obserwacji wynika, że biorąc pod uwagę planowanie powieści,
autorów można podzielić na trzy typy. Co ciekawe, każdy z nich
zdradza coś o osobowości pisarza. I tak jak w życiu - jedni mają
terminarz wypełniony planami, a inni zdają się na spontaniczność.
1. Perfekcjonista
Skrupulatnie
obmyśla fabułę, wręcz pedantycznie. Taki autor buduje swoją
powieść bardzo długo i dokładnie, zanim w ogóle usiądzie do
pisania. Niczym architekt kreśli precyzyjną konstrukcję, dbając o
szczegóły. Nie ma tu miejsca na spontaniczność, fabuła się nie
"rozłazi", nie ma niespodzianek dla autora, historia nie
zaczyna mu sama żyć. On ma od A do Z wszystko zaplanowane. Pisze
konspekt na 20-30-40 stron, rozpisuje na rozdziały. Tworzy każdemu
bohaterowi oddzielnie życiorys, nawet jak go potem nie wykorzysta.
Robi wnikliwy research i pilnuje faktów, tzw. wiarygodności tekstu.
Tworzy oś czasu, mapę powiązań między bohaterami. Wie jak się
książka zacznie i jak się skończy. Może skakać po tekście:
przykładowo w tym tygodniu pisze rozdział 1 i 2, w przyszłym 6 i
7. Bo wie dokładnie co zdarzy się w każdym rozdziale i nie musi
pisać po kolei. Plusy: pełna kontrola nad wszystkim. Autor wie,
dokąd idzie, jak tam dojdzie i ile czasu mu to zajmie. Minusy: brak
elementu zaskoczenia, oraz hamowanie własnego życia bohaterów. Bo
oni zawsze zaczynają żyć swoim życiem, kiedy piszemy książkę.
W pewnej chwili zaczynają dyktować nam, co mamy pisać, wyrastają
poza ramy naszego wyobrażenia. Nie na darmo nazwałam ten typ
„perfekcjonistą” - należą do niego ludzie, którzy cenią
sobie porządek w życiu, bynajmniej nie ten dosłowny (choć
możliwe, że też). Lubią mieć w życiu poukładane, są
zdyscyplinowani i potrafią z uporem dążyć do swoich celów. Tacy
autorzy mogą się tylko śmiać z tzw. „weny”. Ona dla nich nie
istnieje. Istnieje natomiast praca i dyscyplina.
2.
Wena i spontaniczność
Czyli
absolutne przeciwieństwo numeru pierwszego. Pisarz ma w głowię
jakąś scenę, postać, problem, zabójstwo, czy cokolwiek innego -
ale jest to tylko bardzo ogólna wizja. Zaczyna pisać i patrzy,
dokąd ta historia go zaprowadzi. Plusy: pisarz nigdy się nie nudzi
tworząc tekst (niektórzy zwolennicy twierdzą, że mając gotowy
plan, zanudziliby się, bo nie mieliby elementu zaskoczenia siebie
samych, a skoro oni by się nudzili pisząc, to czytelnik tym
bardziej czytając). Kolejny plus to wolność. Pisanie bez planu to
praca w stylu "flow". Minusy: można stracić kontrolę nad
fabułą, całość może się nam po prostu „rozjechać”. Można
się pogubić w faktach, miejscach, czasie, postaciach. Kolejna słaba
strona: kiedy zaczyna się pisać, nie ma się żadnej pewności, czy
wyjdzie z tego rzeczywiście powieść, czy też historia nam się
wypali po kilku stronach/rozdziałach i w efekcie pozostanie
opowiadaniem lub nowelą. Problemem może się też okazać brak
dystansu do opisywanej historii, bo nie zrobiliśmy planu, nie mamy
jej całej przed oczami, sami nie wiemy, jak się skończy. Z drugiej
strony kłopotów może też przysporzyć zbyt intensywne
identyfikowanie się autora z którymś z bohaterów - z tego samego
powodu, co we wcześniejszym zdaniu. Plan, choćby bardzo ogólny,
pozwala pisarzowi „ogarnąć” całość. Typ numer dwa może
któregoś dnia otworzyć plik, spojrzeć na te sto, czy dwieście
stron, które już napisał i stanąć przed pytaniem: „Co to ja
właściwie chciałem napisać?” Wydaje mi się, że właśnie temu
typowi pisarza zdarzają się najczęściej blokady. Kilka dni, może
tygodni (miesięcy?) przestoju, zastanawiania się, co dalej? Tak
pisać można w nieskończoność. Niestety istnieje też ryzyko, że
książka nam wyzionie ducha w połowie i nigdy nie doczeka się
magicznego słowa: „KONIEC”.
3.
Zaplanowany spontan
Czyli
mieszanka typu 1 i 2. Planowanie, ale bez przesady i perfekcjonizmu,
zdanie się na częściową spontaniczność. Czyli piszemy krótki
konspekt lub plan, grafik, wykres: parę stron, albo wyliczamy po
myślnikach co będzie zawierać fabuła, potem to układamy w
logiczną i chronologiczną całość. Pisarz wie, co jest dla niego
ważne, co chce powiedzieć swoim tekstem. Przed przystąpieniem do
pisania czyni notatki - mapy, zarysy postaci, oś czasu. U każdego
autora to może być coś innego. Ta metoda posiada wszystkie plusy
poprzednich typów, ale niweluje ich minusy. Nie ma nudy - choć ma
się ogólny zarys książki, to jednak pozostawiamy przestrzeń dla
wyobraźni i bohaterów, których nie będziemy hamowali, jak zaczną
się sami panoszyć po stronach edytora. Jest element zaskoczenia dla
autora - odpada konieczność trzymania się sztywnych ram
konstrukcji. Mamy kontrolę na tyle, by nam się nie „rozjechało”
i by pomysł nie wypalił się po kilkudziesięciu stronach.
Te
trzy typy zdają się dominować, choć nie są oczywiście jedyną
możliwością. Zdarza się, że autor zaczyna książkę od
napisania... ostatniej strony! I dopiero potem zaczyna kombinować,
jak tam dotrzeć. Portale literackie rozpisują się o tzw. metodzie
płatka śniegu. Nie znam nikogo, kto by się nią posługiwał i nie
mam do niej żadnego punktu odniesienia, a sama metoda od strony
teoretycznej nie wydaje mi się przekonująca.
By
nie opierać się tylko na czystej teorii, poprosiłam Ałbenę
Grabowską-Grzyb, autorkę głośnej ostatnio sagi o rodzinie Winnych
(Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli - Zwierciadło 2014 i
Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli - Zwierciadło 2015), by
opowiedziała, jak sama zaczyna tworzyć powieść:
Siadam
do pisania książki po gruntownym przemyśleniu co i komu chciałabym
powiedzieć. Najpierw mam jedną linię, oś książki, czyli główny
temat. Potem dobieram bohaterów, pierwszo i drugoplanowych. Każdy z
bohaterów dostaje ode mnie pakiet cech i całą przeszłość.
Nawet, jeśli w książce nie są ujęte wszystkie fakty z jego
życia, to ja je wymyślam. W ten sposób postać ożywa, a
bohaterowie nie są papierowi. Kiedy siadam do pisania mam 75%
książki już wymyślone. Zwykle piszę po kolei, ale zdarza się,
że jakiś niezwykle trudny, czy wymagający wątek piszę wtedy,
kiedy mam więcej czasu, albo szczególny nastrój. Zakończenie
powstaje przy gotowych 80% książki. Pozostałe 20% układam
sprawdzając, czy wszystkie wątki zostały napisane, czy dobrze
ujęłam temat. Wreszcie, czy napisałam o wszystkim, co chciałam.
Jak
widać, autorka Winnych nieświadomie skłania się do
trzeciego typu mojego zestawienia. Są elementy planowania, jest
szkic ogólnego zarysu fabuły i postaci, ale Grabowska-Grzyb
pozostawia sobie przestrzeń twórczą.
Kiedy
patrzę na te trzy typy, uświadamiam sobie, jaką drogę sama
przechodzę wraz z każdym nowym tekstem. Debiutancką powieść
napisałam zdecydowanie spontanicznie, drugą już zaplanowałam,
choć tylko w głowie - ale miałam już jakiś szablon w mojej
wyobraźni, w którym chciałam się zmieścić. Obecnie coraz
bardziej skłaniam się do planowania. Nie tego perfekcyjnego z
pierwszego punktu, zdecydowanie do tego, który zostawia mi „uchylone
okienko” dla nowych pomysłów, niespodzianek, zwrotów akcji.
Próbuję nadać nowym tekstom pewnych ram, ale jednocześnie chcę
słuchać moich bohaterów i patrzeć, jak się rozwijają.
Proces
tworzenia powieści można porównać z podróżowaniem. Sama podróż
jest zawsze czymś kreatywnym, nowym, ciekawym, fascynującym. Ale
jedni wyznaczą miejsce, zarezerwują bilety, hotel, zamówią
przewodnika i zamkną swoją przygodę w określonym czasie i
przestrzeni. Inni otworzą mapę i palcem na chybił-trafił wskażą,
dokąd chcą jechać. A jeszcze inni pojadą na lotnisko i wsiądą w
pierwszy samolot, który będzie odlatywał. W nieznane.
AT
Ciekawe :) Każde opowiadanie, jakie sobie skrobię, przychodzi mi do głowy, gdy nie mogę zasnąć i tak sobie leżę. Potem, gdy spisuję pomysł ewaluuje, ale w miarę trzymam się.
OdpowiedzUsuńStawiam na spontan. W moim przypadku wygląda to tak, zaczynam od jednej myśli, obrazu jaki mam przed oczami i daję sie ponieść. W miarę pisania tworzę ścieżkę, tzn. wyszczególniam co się zdarzyło i kiedy, jakie ewentualnie będzie miało konsekwencje, kim jest postac którą właśnie wprowadziłam, bo wydawała mi się niezbędna. Jednym słowem zaczynam bez planu akcji i bez znajomości bohaterów a kończę mając konspekt.
OdpowiedzUsuńMoże to czwarty model pracy autora?
Pozdrawiam.
Tak, może to czwarty model, ale ten artykuł ma za zadanie przybliżyć metody planowania powieści, a robienie notatek podczas pisania jednak trudno nazwać planowaniem. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)
UsuńW moim przypadku trzeci model - plan, zarys, myśl, muszą być. Kilka zapisanych kartek. Rozpisani bohaterowie, miejsca. Przez kilka dni czytam, rozmyślam czy coś jeszcze... A potem siadam do pisania. lecz przede wszystkim zawsze muszę mieć tytuł. Czasami bywa roboczy, ale być musi, bezapelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPodchodze jak najbardziej pod typ "Pełen spontan". Z wszystkimi minusami ;)
OdpowiedzUsuń