30 stycznia 2015

Jak zacząć pisać...


… czyli kilka słów o różnych metodach planowania powieści (lub o jego braku).




Kilka dni temu znajoma z FB poprosiła mnie o praktyczne rady, jak zaplanować swoją książkę i jak w ogóle zacząć pisać. Myślę, że to bardzo ciekawe zagadnienie i warto mu się bliżej przyjrzeć. Z moich obserwacji wynika, że biorąc pod uwagę planowanie powieści, autorów można podzielić na trzy typy. Co ciekawe, każdy z nich zdradza coś o osobowości pisarza. I tak jak w życiu - jedni mają terminarz wypełniony planami, a inni zdają się na spontaniczność.

1. Perfekcjonista

Skrupulatnie obmyśla fabułę, wręcz pedantycznie. Taki autor buduje swoją powieść bardzo długo i dokładnie, zanim w ogóle usiądzie do pisania. Niczym architekt kreśli precyzyjną konstrukcję, dbając o szczegóły. Nie ma tu miejsca na spontaniczność, fabuła się nie "rozłazi", nie ma niespodzianek dla autora, historia nie zaczyna mu sama żyć. On ma od A do Z wszystko zaplanowane. Pisze konspekt na 20-30-40 stron, rozpisuje na rozdziały. Tworzy każdemu bohaterowi oddzielnie życiorys, nawet jak go potem nie wykorzysta. Robi wnikliwy research i pilnuje faktów, tzw. wiarygodności tekstu. Tworzy oś czasu, mapę powiązań między bohaterami. Wie jak się książka zacznie i jak się skończy. Może skakać po tekście: przykładowo w tym tygodniu pisze rozdział 1 i 2, w przyszłym 6 i 7. Bo wie dokładnie co zdarzy się w każdym rozdziale i nie musi pisać po kolei. Plusy: pełna kontrola nad wszystkim. Autor wie, dokąd idzie, jak tam dojdzie i ile czasu mu to zajmie. Minusy: brak elementu zaskoczenia, oraz hamowanie własnego życia bohaterów. Bo oni zawsze zaczynają żyć swoim życiem, kiedy piszemy książkę. W pewnej chwili zaczynają dyktować nam, co mamy pisać, wyrastają poza ramy naszego wyobrażenia. Nie na darmo nazwałam ten typ „perfekcjonistą” - należą do niego ludzie, którzy cenią sobie porządek w życiu, bynajmniej nie ten dosłowny (choć możliwe, że też). Lubią mieć w życiu poukładane, są zdyscyplinowani i potrafią z uporem dążyć do swoich celów. Tacy autorzy mogą się tylko śmiać z tzw. „weny”. Ona dla nich nie istnieje. Istnieje natomiast praca i dyscyplina.

2. Wena i spontaniczność

Czyli absolutne przeciwieństwo numeru pierwszego. Pisarz ma w głowię jakąś scenę, postać, problem, zabójstwo, czy cokolwiek innego - ale jest to tylko bardzo ogólna wizja. Zaczyna pisać i patrzy, dokąd ta historia go zaprowadzi. Plusy: pisarz nigdy się nie nudzi tworząc tekst (niektórzy zwolennicy twierdzą, że mając gotowy plan, zanudziliby się, bo nie mieliby elementu zaskoczenia siebie samych, a skoro oni by się nudzili pisząc, to czytelnik tym bardziej czytając). Kolejny plus to wolność. Pisanie bez planu to praca w stylu "flow". Minusy: można stracić kontrolę nad fabułą, całość może się nam po prostu „rozjechać”. Można się pogubić w faktach, miejscach, czasie, postaciach. Kolejna słaba strona: kiedy zaczyna się pisać, nie ma się żadnej pewności, czy wyjdzie z tego rzeczywiście powieść, czy też historia nam się wypali po kilku stronach/rozdziałach i w efekcie pozostanie opowiadaniem lub nowelą. Problemem może się też okazać brak dystansu do opisywanej historii, bo nie zrobiliśmy planu, nie mamy jej całej przed oczami, sami nie wiemy, jak się skończy. Z drugiej strony kłopotów może też przysporzyć zbyt intensywne identyfikowanie się autora z którymś z bohaterów - z tego samego powodu, co we wcześniejszym zdaniu. Plan, choćby bardzo ogólny, pozwala pisarzowi „ogarnąć” całość. Typ numer dwa może któregoś dnia otworzyć plik, spojrzeć na te sto, czy dwieście stron, które już napisał i stanąć przed pytaniem: „Co to ja właściwie chciałem napisać?” Wydaje mi się, że właśnie temu typowi pisarza zdarzają się najczęściej blokady. Kilka dni, może tygodni (miesięcy?) przestoju, zastanawiania się, co dalej? Tak pisać można w nieskończoność. Niestety istnieje też ryzyko, że książka nam wyzionie ducha w połowie i nigdy nie doczeka się magicznego słowa: „KONIEC”.

3. Zaplanowany spontan

Czyli mieszanka typu 1 i 2. Planowanie, ale bez przesady i perfekcjonizmu, zdanie się na częściową spontaniczność. Czyli piszemy krótki konspekt lub plan, grafik, wykres: parę stron, albo wyliczamy po myślnikach co będzie zawierać fabuła, potem to układamy w logiczną i chronologiczną całość. Pisarz wie, co jest dla niego ważne, co chce powiedzieć swoim tekstem. Przed przystąpieniem do pisania czyni notatki - mapy, zarysy postaci, oś czasu. U każdego autora to może być coś innego. Ta metoda posiada wszystkie plusy poprzednich typów, ale niweluje ich minusy. Nie ma nudy - choć ma się ogólny zarys książki, to jednak pozostawiamy przestrzeń dla wyobraźni i bohaterów, których nie będziemy hamowali, jak zaczną się sami panoszyć po stronach edytora. Jest element zaskoczenia dla autora - odpada konieczność trzymania się sztywnych ram konstrukcji. Mamy kontrolę na tyle, by nam się nie „rozjechało” i by pomysł nie wypalił się po kilkudziesięciu stronach.

Te trzy typy zdają się dominować, choć nie są oczywiście jedyną możliwością. Zdarza się, że autor zaczyna książkę od napisania... ostatniej strony! I dopiero potem zaczyna kombinować, jak tam dotrzeć. Portale literackie rozpisują się o tzw. metodzie płatka śniegu. Nie znam nikogo, kto by się nią posługiwał i nie mam do niej żadnego punktu odniesienia, a sama metoda od strony teoretycznej nie wydaje mi się przekonująca.
By nie opierać się tylko na czystej teorii, poprosiłam Ałbenę Grabowską-Grzyb, autorkę głośnej ostatnio sagi o rodzinie Winnych (Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli - Zwierciadło 2014 i Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli - Zwierciadło 2015), by opowiedziała, jak sama zaczyna tworzyć powieść:

Siadam do pisania książki po gruntownym przemyśleniu co i komu chciałabym powiedzieć. Najpierw mam jedną linię, oś książki, czyli główny temat. Potem dobieram bohaterów, pierwszo i drugoplanowych. Każdy z bohaterów dostaje ode mnie pakiet cech i całą przeszłość. Nawet, jeśli w książce nie są ujęte wszystkie fakty z jego życia, to ja je wymyślam. W ten sposób postać ożywa, a bohaterowie nie są papierowi. Kiedy siadam do pisania mam 75% książki już wymyślone. Zwykle piszę po kolei, ale zdarza się, że jakiś niezwykle trudny, czy wymagający wątek piszę wtedy, kiedy mam więcej czasu, albo szczególny nastrój. Zakończenie powstaje przy gotowych 80% książki. Pozostałe 20% układam sprawdzając, czy wszystkie wątki zostały napisane, czy dobrze ujęłam temat. Wreszcie, czy napisałam o wszystkim, co chciałam. 

Jak widać, autorka Winnych nieświadomie skłania się do trzeciego typu mojego zestawienia. Są elementy planowania, jest szkic ogólnego zarysu fabuły i postaci, ale Grabowska-Grzyb pozostawia sobie przestrzeń twórczą.

Kiedy patrzę na te trzy typy, uświadamiam sobie, jaką drogę sama przechodzę wraz z każdym nowym tekstem. Debiutancką powieść napisałam zdecydowanie spontanicznie, drugą już zaplanowałam, choć tylko w głowie - ale miałam już jakiś szablon w mojej wyobraźni, w którym chciałam się zmieścić. Obecnie coraz bardziej skłaniam się do planowania. Nie tego perfekcyjnego z pierwszego punktu, zdecydowanie do tego, który zostawia mi „uchylone okienko” dla nowych pomysłów, niespodzianek, zwrotów akcji. Próbuję nadać nowym tekstom pewnych ram, ale jednocześnie chcę słuchać moich bohaterów i patrzeć, jak się rozwijają.

Proces tworzenia powieści można porównać z podróżowaniem. Sama podróż jest zawsze czymś kreatywnym, nowym, ciekawym, fascynującym. Ale jedni wyznaczą miejsce, zarezerwują bilety, hotel, zamówią przewodnika i zamkną swoją przygodę w określonym czasie i przestrzeni. Inni otworzą mapę i palcem na chybił-trafił wskażą, dokąd chcą jechać. A jeszcze inni pojadą na lotnisko i wsiądą w pierwszy samolot, który będzie odlatywał. W nieznane.



AT

5 komentarzy:

  1. Ciekawe :) Każde opowiadanie, jakie sobie skrobię, przychodzi mi do głowy, gdy nie mogę zasnąć i tak sobie leżę. Potem, gdy spisuję pomysł ewaluuje, ale w miarę trzymam się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stawiam na spontan. W moim przypadku wygląda to tak, zaczynam od jednej myśli, obrazu jaki mam przed oczami i daję sie ponieść. W miarę pisania tworzę ścieżkę, tzn. wyszczególniam co się zdarzyło i kiedy, jakie ewentualnie będzie miało konsekwencje, kim jest postac którą właśnie wprowadziłam, bo wydawała mi się niezbędna. Jednym słowem zaczynam bez planu akcji i bez znajomości bohaterów a kończę mając konspekt.
    Może to czwarty model pracy autora?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, może to czwarty model, ale ten artykuł ma za zadanie przybliżyć metody planowania powieści, a robienie notatek podczas pisania jednak trudno nazwać planowaniem. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  3. W moim przypadku trzeci model - plan, zarys, myśl, muszą być. Kilka zapisanych kartek. Rozpisani bohaterowie, miejsca. Przez kilka dni czytam, rozmyślam czy coś jeszcze... A potem siadam do pisania. lecz przede wszystkim zawsze muszę mieć tytuł. Czasami bywa roboczy, ale być musi, bezapelacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podchodze jak najbardziej pod typ "Pełen spontan". Z wszystkimi minusami ;)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!