13 lutego 2015

Na czym lepiej nie budować swojej wartości


Dostałam parę dni temu wiadomość na FB, na mojej stronie autorskiej. Jakaś pani napisała, że przeczytała moją debiutancką książkę i grzecznie przedstawiła, o co jej chodzi (pisownia oryginalna):
witam!
przeczytałam Inspektora Kres i zaginioną.
daje Pani na swoich stronach rady jak napisać książkę, ja bardziej jestem zainteresowana jak się wydaje takie książki jak wyżej wymieniona?
do tego ciekawi mnie czy jak się pisze (i czy Pani tak miała) że ta książka była skierowana do konkretnego odbiorcy?
pozdrawiam, J.
Odpowiedziałam więc, że ta wiadomość zainspirowała mnie do napisania artykułu o tym, jak przygotować się do wydania książki. Pani więc podziękowałam i pozdrowiłam ją, informując jednocześnie, by szukała odpowiedzi na moim blogu w najbliższym czasie. Parę minut później, nie spodziewając się już niczego nadzwyczajnego, wróciłam do skrzynki z wiadomościami:
Dziękuję za odpowiedź, pewnie już ostatnią.
Chciałam Pani polecić książki Piotra Rosa to były policjant, oficer z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Pracował przy rozpracowywaniu największych grup przestępczych działających w Polsce w latach 90. Świetna akcja, bardzo realne opisy działań policyjnych i do tego "wszystko trzyma się kupy.
Dalej Pani J. wali z grubej rury:
Pytam dla kogo są Pani książki, bo przychodzi mi do głowy że dla niezbyt inteligentnej kury domowej. Ja staram się zrozumieć że to fikcja literacka ale Pani naprawdę wyobraża sobie że policjant (tępy) bez znajomości nawet języka jedzie do innego kraju wchodzi do burdelu i pokazuje czyjąś fotkę? Niespójności w tej książce jest całe mnóstwo.
Ciekawa jestem jak się wydaje tak oderwaną od rzeczywistości książkę o ograniczonym umysłowo policjancie? Zaczynam wierzyć że to łatwy zarobek w Polsce, napisanie i wydanie takiej nijakiej książki.
Mam nadzieję że jednak na co dzień zawodowo zajmuje się Pani czymś innym niż pisanie książek i polski rynek nie będzie zalewany takim książkami.
Życzę sukcesów na innych gruntach zawodowych i prywatnych.
Pozdrawiam, J.
Ludzie, kupcie sobie worek treningowy i walcie sobie w niego, jak nie możecie sobie dać rady z frustracją, która zalewa Wasze życie. Nie piszcie do mnie kiepsko zawoalowanych hejtów, które mają mnie pogrążyć w czarnej rozpaczy. Nie pogrążą mnie, i to z wielu powodów. Może dlatego, że wydając tę, czy tamtą książkę, wiem, że trafi ona do różnych ludzi, a ludzie bywają - nomen omen - różni. Może dlatego, że to ja steruję moim życiem i moim samopoczuciem - a nie przypadkowi ludzie. Może dlatego, że zaliczyłam w życiu parę razy prawdziwą czarną rozpacz i wiem, że sprawy takiego kalibru nie są w stanie mnie tam ponownie zaprowadzić. A może dlatego, że wiem, że z krytyką nie spotykają się tylko ci, którzy nic nie robią. Pani J. jest jedną z wielu, którzy chcieli, chcą i będą chcieli zepsuć mi krew. Pod tym postem pewnie pojawią się komentarze, że to taki kraj, taka mentalność, typowo polski hejting. Ja jednak wierzę, że to nie kwestia narodowości, tylko indywidualnej osobowości. Kiedy człowiek próbuje zbudować poczucie własnej wartości poniżając innych, coś w jego życiu musiało pójść nie tak. Coś, co sprawiło, że doszukiwanie się wad u innych stało się podstawą ich pewności siebie. To niestety działa też w drugą stronę - kiedy szukamy słabych stron u innych, zawsze znajdzie się ktoś, kto nie ma naszych wad i będzie budował swoją wartość poniżając nas.
To jest moje życie, moja odpowiedzialność, moje sumienie, nikt za mnie nie przeżyje wyznaczonego mi czasu, nikt za mnie nie umrze. Więc niech mi też nie mówi, jak mam żyć i jak mam pisać. Nikt nie ma obowiązku kupować moich książek. Czy ja kiedykolwiek twierdziłam, że moje powieści są najlepsze na świecie, a ja sama jestem chodzącym ideałem, na którym mucha nie siada? Nie. Moje książki nie są dla wszystkich, tak samo jak nie każdy lubi ten sam rodzaj sera, muzyki, ubrań, perfum, filmów. I nawet jeśli moje książki są dla "niezbyt inteligentnej kury domowej", to obydwie mamy do tego prawo - ja i kura.
Natomiast zdanie "Zaczynam wierzyć, że to łatwy zarobek w Polsce" pokazuje, że Pani J. nie ma zielonego pojęcia o rynku książki w naszym kraju.
Droga Pani J., jak Pani widzi, napisałam obiecany post zainspirowany Pani wiadomością.

A.T.

2 komentarze:

  1. Ja też zawsze powtarzam - jak się komuś nie podoba - zamknąć stronę, przełączyć kanał, wyłączyć radio itd. Niektórzy jednak lubią krytykować. i pouczać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, daj sobie spokój z hejterką, w sieci aż się od nich roi. Niektórzy korzystają z okazji, jaka daje Internet i anonimowo poprawiają sobie nędzne ego.Może sama usiłowała coś wydać, nie wyszło i pozostaje jedynie kopać tych, którym się udało. Niestety, to zjawisko dosyć pospolite w sieci.
    Twoje książki przeszły jedyną weryfikację, jaka się liczy. Czytelnicy czekają na następne kryminały Agnieszki Turzynieckiej.. Między innymi niżej podpisana
    Alicja

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!