18 grudnia 2011

Anna Pasikowska - Pantofelek



Przecież to ona – Adam patrzył w ekran telewizora i nie wierzył. Kobieta, o której myślał przez ostatnie dziesięć lat niemal nieustannie, uśmiechała się do jakiegoś faceta siedzącego z nią przy kawiarnianym stoliku.
- Mamo co to za film? – zapytał kobietę siedzącą na kanapie i z zapartym tchem oglądającą telewizję.
- No jak to? Nie wiesz?- matka z niedowierzaniem popatrzyła na syna – To najlepszy serial ostatniego roku, wszyscy go oglądają.
- Naprawdę, a co to za aktorka?
- Podoba ci się – raczej stwierdziła niż zapytała.
- Całkiem niezła, wiesz jak się nazywa? – Adam starał się panować nad emocjami.
- Nie jesteś jedyny, wszystkim się podoba, Anna Grzyńska, bardzo ją lubię, świetnie gra, no i taka piękna. A co ciebie tak zamurowało, patrzysz jak w obraz – pani Maria odwróciła głowę w kierunku syna, bo wiedziała, że jego raczej seriale nie interesują.
- No wiesz, piękne kobiety potrafią przyciągnąć uwagę – mężczyzna starał się zachowywać obojętnie.
- Zwłaszcza twoją – powiedziała ironicznie – czy ty wreszcie zainteresujesz się którąś na poważnie? Co miesiąc jakaś inna, już nawet imion nie pamiętam.
- Oj mamo, ty zawsze to samo, widocznie nie trafiłem jeszcze na właściwą.
- Pewnie nie, ale jak wreszcie trafisz to nie zapomnij mi powiedzieć. Kiedy wracasz do bazy?
- Jutro kończy mi się urlop, szybko nie przyjadę, więc ciesz się mną jeszcze.
- Jak zwykle, jak po ogień, długo tak jeszcze będziesz na tych rurach latał? Może czas pomyśleć o czymś innym, może o boeingach, tam przynajmniej lepiej płacą – pani Maria denerwowała się bo syn co prawda był pilotem legendarnych już F 16, ale w razie czego, tacy jak on szli na pierwszy ogień.

- Oj mamo ty jak zwykle, kocham to co robię, wiesz że te samoloty to moja miłość, a to co zarabiam w zupełności mi wystarczy.
- Szkoda, że tylko samoloty. Byłabym spokojniejsza gdybyś miał już rodzinę – zakończyła rozmowę i ponownie zajęła się serialem.
Adam poszedł do swojego pokoju, bo pomimo że nie mieszkał już w domu rodzinnym kilkanaście lat, jego pokój pozostał i zawsze na niego czekał kiedy przyjeżdżał nawet na kilka dni. 10 lat temu ukończył dęblińską uczelnię, potem otrzymał przydział do jednostki w Krakowie, a kiedy nastała era najnowocześniejszych naddźwiękowców przenieśli go do Krzesin pod Poznaniem.
Podszedł do swojego starego, wysłużonego, dębowego biurka i otworzył dolną szufladę. Na jej dnie leżało małe pudełeczko. Wyjął je i otworzył. W środku błyszczał zerwany złoty łańcuszek. Wyjął błyskotkę i zawiesił sobie na palcu. Na łańcuszku dyndał maleńki złoto-czerwony pantofelek ozdobiony błyszczącym mikroskopijnym kamyczkiem. Adam nie wiedział czy to był brylant czy coś mniej cennego ale ta biżuteria była dla niego bardzo ważna, bo dziesięć lat próbował znaleźć jego właścicielkę. I nagle dziś stał się cud, zobaczył ją w telewizji, była podobno znaną aktorką, a on, jako że seriali nie oglądał i kolorowych czasopism nie czytał zupełnie nie wiedział, że kobieta której szukał i o której myślał długie lata jest tak blisko.
Usiadł w fotelu, zaczął bawić się łańcuszkiem i przypomniał sobie tamten dzień.
Siedział w dworcowej restauracji, pił kawę, czekał na pociąg do Dęblina. Nagle jak w filmie, drzwi się otworzyły i weszła zjawa. Piękna, zgrabna brunetka, ubrana w obcisłe dżinsy, skórzaną zamszową kurtkę w rudym kolorze i buty na wysokim obcasie. Włosy miała długie błyszczące, które kiedy szła, falowały na wszystkie strony. Podeszła do baru kupiła kawę i rozglądała się szukając miejsca przy stoliku. Nagle zdecydowanym krokiem podeszła do wolnego krzesła obok mężczyzny w mundurze pilota i zapytała:
- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? Niestety wszystkie inne są zajęte.
- Tak, proszę – zająknął się zaskoczony.
Usiadła, założyła nogę na nogę, obok postawiła niewielka walizkę na kółkach, a jednorazowy kubek z kawą postawiła zręcznym ruchem na stoliku.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale taki tu tłok – powiedziała aksamitnym głosem.
Adam patrzył jak urzeczony i nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Wypiję tylko tę dworcową kawę i znikam, za pół godziny mam pociąg. Dlaczego mi się pan tak dziwnie przygląda? Coś nie tak? - zapytała pewnym głosem.
Młody mężczyzna ocknął się.
- Nie, przepraszam, zamyśliłem się. Nie ma pośpiechu, w ogóle mi pani nie przeszkadza.
Teraz to ona spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Pilot?- ponownie pewnym głosem zapytała.
- Tak, widzę że zna się pani na mundurach.
- Nic wielkiego, mam kuzyna pilota, stąd rozpoznaję wojskowych po kolorze munduru.
- Rozumiem, a mogę zapytać dokąd się pani wybiera, bo ja też za pół godziny mam pociąg.
- Do stolicy, a pan pewnie do Dęblina? A jeśli tak, to jedziemy tym samym pociągiem.
Adam oniemiał. Patrzył na tę dziewczynę i wydawało mu się, że zobaczył anioła z ludzką twarzą. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się spotkać kogoś takiego. I to nie chodziło tylko o urodę, ale w ogóle. Ta młoda kobieta miała w sobie coś, co powodowało że wszyscy patrzyli tylko na nią.
- No mam rację czy nie? – niecierpliwiła się widząc, że kolega od kawy nie odpowiada.
- Tak do Dęblina – potwierdził - Za miesiąc kończę szkołę, i w świat.
- O, gratuluję. Ale szkoda, że studenckie życie się skończy. Ja mam nadzieję je dopiero zacząć.
- A co pani studiuje, jeśli to nie tajemnica?
- O, jeszcze nic, drugi raz próbuję się dostać do Akademii Teatralnej, może w tym roku się uda.
- Na pewno, życzę więc powodzenia – powiedział Adam.
- Chyba musimy się zbierać – powiedziała dziewczyna patrząc na zegarek.
- No tak, chodźmy więc, skoro mamy jechać tym samym pociągiem. Mam nadzieję że pozwoli pani sobie towarzyszyć? – zapytał dość niepewnym głosem.
- Jasne, będzie nam raźniej. Ale proszę mówić mi po imieniu, Anka – wyciągnęła rękę.
- Adam – też podał jej swoją. Przez chwilę trzymał drobną delikatną dłoń, którą podniósł do ust i pocałował. Właściwie rzadko całował kobiety w rękę ale tym razem wykonał tę czynność z wielka ochotą. Przeszedł go dreszcz bo poczuł dotyk i zapach tej niewiarygodnej istoty.
- Ależ z ciebie dżentelmen?! – Anna uśmiechnęła się i zajęła się walizką – dzisiaj już chyba nikt kobiet w rękę nie całuje – popatrzyła na żołnierza i uśmiechnęła się pokazując mu dwa rzędy pięknych zębów, białych niczym z reklamy. Ten uśmiech go zniewolił i spowodował że nie potrafił oderwać od dziewczyny wzroku.
- Zostało 15 minut do odjazdu, jak zaraz nie wyjdziemy to nie zdążymy wsiąść do naszego pociągu – przypomniała Anna.
- Tak, idziemy bo już późno – oprzytomniał Adam i pomógł prowadzić walizkę na kółkach. Swoją torbę zarzucił na ramię i udali się na trzeci peron.
Niestety dla Adama, podróż minęła im bardzo szybko. Rozmawiali dosłownie o wszystkim jak para starych dobrych znajomych. Adam słuchał dziewczyny jak urzeczony, ale i ona nie nudziła się w jego towarzystwie jako, że prawie pilot raczył ją opowieściami z wojskowego życia studenckiego co wywoływało salwy śmiechu, który brzmiał niczym radosny śpiew ptaków o poranku, u tej czarnowłosej piękności. Zanim się obejrzeli byli już w Sochaczewie Adam nie mógł przeboleć, że za chwile będą musieli się rozstać.
- Aniu, dasz mi swój telefon? – zapytał niepewnym głosem - Może moglibyśmy się spotkać czasami jak już będziesz studiowała w tej Warszawie? Choć ja chyba będę miał bazę w Krakowie,
- Chcesz mój telefon? Ok, jakbyś chciał pogadać to zadzwoń, może uda się nam kiedyś spotkać – i podała mu numer, który rozanielony mężczyzna zapisał w swoim telefonie.
Adam odprowadzając dziewczynę do drzwi wagonu wiedział, że zadurzył się w niej po uszy, zauroczyła go, zaczarowała i sam już nie wiedział co jeszcze. Krótko mówiąc wpadł po same uszy. Pożegnali się na dworcu centralnym w Warszawie, Adam oczywiście obiecał że niedługo zadzwoni, życzył Annie powodzenia na egzaminach i niestety musieli się rozstać bo pociąg ruszał dalej. Dziewczyna pomachała mu na pożegnanie uśmiechając się magicznie, a on już do samej stacji docelowej o niczym innym nie myślał tylko o Annie, która w ciągu tych kilku godzin podróży skradła mu serce.
Wrócił do przedziału. Już chciał usiąść na fotelu gdy nagle zobaczył, że na podłodze błyszczy się coś na złoto czerwono. Schylił się, podniósł i oniemiał. Trzymał w ręku łańcuszek ze złoto-czerwonym pantofelkiem, który jeszcze niedawno wisiał na szyi jego uroczej towarzyszki podróży. Włożył rękę do kieszeni i nawet się ucieszył, że ma pretekst żeby od razu zadzwonić. Jakież było jego zdziwienie kiedy okazało się, że telefonu nie ma, zaczął szukać na siedzeniu, podłodze przedziału, niestety aparatu nigdzie nie było. Przypomniał sobie, że na peronie zrobiło się małe zamieszanie no i pewnie w tłoku ktoś sprytnie zaopiekował się jego cennym już teraz telefonem. Mężczyzna był tak wściekły, że nie wiedział co ma zrobić, oczywiście nie chodziło mu o aparat ale o ten numer, który dopiero co zapisał. Próbował nawet przypomnieć sobie cyfry, ale niestety zapisywał tak szybko, że nie było szans aby przypomniał sobie całość. Siedział, trzymając w ręku ów czerwony pantofelek i prawie płakał ze złości na samego siebie. Boże czy można mieć w życiu większego pecha? – pomyślał tylko i próbował przypomnieć sobie co mówiła Anna – wiedział że jutro zaczyna egzaminy, że zatrzymała się u jakiejś ciotki ale to wszystko, żadnych konkretnych danych. Gdyby mógł, to jutro przyjechałby pod Akademię i z pewnością by ją odnalazł, ale to było niemożliwe, nie dostanie przepustki, nie ma szans, w wojsku nie ma zmiłuj, za samowolne opuszczenie szkoły i jednostki nieźle by mu się dostało. A teraz, zwłaszcza przed zakończeniem nauki, poszukiwania dziewczyny były niewykonalne. Przecież nawet nie wiem jakie ma nazwisko – dokonał kolejnego odkrycia- ale idiota ze mnie – rozmyślał, co teraz zrobić? – głowa go rozbolała, wyszedł na korytarz. Patrzył w okno niewidzącym wzrokiem, był wściekły. Wiedział tylko że Anna miała pozostać w stolicy przez kolejne cztery dni. Myślał o niej bez przerwy, miętoląc w ręku łańcuszek który był jedyną realną rzeczą jaka mu po niej została. Przez następnych kilka dni szukał jakiegoś rozwiązania ale nie mogąc opuścić Dęblina, nie był w stanie nic zrobić. Po zakończeniu lotniczej edukacji, kiedy był w rodzinnym mieście też próbował, ale nie wiedząc gdzie dziewczyna mieszka, bo o tym nie wspominała, nie był w stanie nic zrobić. W czasie wakacji pojechał nawet na uczelnię gdzie zdawała egzaminy ale po pierwsze kandydatów do zawodu aktora były setki, to jeszcze nikt nie chciał mu udzielić żadnej informacji bo ochrona danych i takie tam…
Adam w końcu się poddał, ale nie mógł przestać o niej myśleć, wszędzie ją widział, nawet jak już pracował w bazie lotniczej pod Krakowem pojechał do Warszawy i kilka dni w czasie urlopu koczował pod akademią szkolącą przyszłych adeptów sztuki aktorskiej. Na próżno, pomyślał że może nie dostała się i w końcu odpuścił . Ale nigdy nie zapomniał tych dużych brązowych oczu, zapachu perfum unoszącego się dookoła kobiety i jej promiennego uśmiechu oraz głosu, który rozpoznałby wszędzie. Te kilka godzin spędzonych z czarnowłosą zmieniło całe jego życie. Nawet nie podejrzewał, że można się tak zakochać, nie móc przestać myśleć, nie móc zapomnieć. Jej roześmiana twarz powracała w snach, próbował zobaczyć ją w każdej poznanej kobiecie, ale nigdy już nie odnalazł tego co zobaczył w jej oczach, uśmiechu, gestach. Poznawał różne dziewczyny, wiązał się z niektórymi ale żadna nie była Anną z pociągu którą poznał 10 lat temu.
I nagle teraz, po tak długim czasie ją odnalazł, była, grała, wszyscy ją uwielbiali. A on, kompletny ignorant w sprawach show biznesu nic o niej nie słyszał. Może gdyby znał nazwisko to byłoby inaczej, ale tak?
Muszę się z nią spotkać, muszę – wrzucił łańcuszek do szuflady, usiadł przed komputerem i wystukał w wyszukiwarce: Anna Grzyńska.
Wyskoczyły zdjęcia, życiorys, historia sukcesu. Wszystko wiedział po jednym kliknięciu. Ale ona była popularna od roku, wcześniej grała w jakimś teatrze w Katowicach i dopiero jak dostała rolę w tym serialu zaczęła być znana. Dowiedział się również, że niedługo odbędzie się premiera filmu z jej udziałem. Szybko ustalił kiedy i gdzie się odbędzie i postanowił zdobyć bilety. Zostały mu dwa tygodnie.
Celebra miała odbyć się w sobotę, więc nie było przeszkód, żeby dojechać do stolicy. Cudem jakimś zdobył jeden bilet i w pełnej gali, czyli w galowym lotniczym mundurze udał się do stołecznego multipleksu.
Nie wiedział jeszcze jak ma się z nią spotkać, w jaki sposób jej się przypomnieć, czy ona w ogóle go pamięta, ale to nie było istotne. Dla Adama najważniejsze było to, że w ogóle odnalazł kobietę, o której marzył ostatnie kilka lat.
Wszedł do kina, zauważył, że wszędzie było wielkie zamieszanie, mnóstwo ludzi, wszyscy poubierani bardzo elegancko, kobiety w wieczorowych błyszczących sukniach, panowie przeważnie w garniturach i on w tym swoim mundurze. Zauważył, że wzbudzał zainteresowanie zwłaszcza wśród pań.
Adam rozglądał się dookoła mając nadzieję, że gdzieś ujrzy Annę ale niestety żadna z kobiet które mijał nie była nią. Wszedł więc na sale kinową, zajął wyznaczone miejsce. Siedział w miarę blisko ekranu, prawie po środku sali. Obok niego siedziały dwie młode kobiety, nie wiedział kim były, ale na pewno uwagę ich zwrócił przystojny żołnierz w randze kapitana bo tylko uśmiechały się znacząco.
Ale one nic go nie obchodziły, siedział ale rozglądał się dookoła i nagle w drzwiach ukazała się ona. W otoczeniu dwóch mężczyzn, w bordowej długiej sukni, włosach upiętych wysoko. Wchodziła uśmiechnięta, zjawiskowo piękna, a tłum widzów nagradzał ją oklaskami.
Adam patrzył i nie wierzył, że wreszcie ją widzi po tak długim czasie. Minęło tyle lat, a ona była jeszcze piękniejsza. Odnosił wrażenie, że nikogo innego na sali nie ma, tylko ona. Bił od niej jakiś blask, otaczała ją tajemnicza aura, której poświata opadała na wszystkich obecnych na sali. Była jak anioł zstępujący z niebios na połacie dnia codziennego.
Tak odbierał aktorkę Adam, i choć niewiele w niej było z tamtej dziewczyny z pociągu, to dla niego przede wszystkim nią pozostała.
Mężczyzna patrzył na Annę jak zaczarowany, a ona podeszła do swojego fotela, stanęła jeszcze na moment przodem do publiki, pomachała ręką, obdarowała ostatnim promiennym uśmiechem przed seansem i usiadła w towarzystwie dwóch przystojnych brunetów.
Zgasły światła, na ekranie pojawiły się pierwsze sekwencje. Niestety Adam nie mógł się skupić na fabule, widział tylko ją; jak się śmiała, jak była smutna jak coś mówiła, jak jadła obiad, jak tańczyła w objęciach jakiegoś faceta. Trochę się denerwował, czuł że jest zazdrosny, głupio aż mu się zrobiło ale to było silniejsze od niego. Zastanawiał się jak ułożyło się jej życie, czy ma męża, dzieci, a może jednak nie? Boże, żeby ona była wolna – myślał Adam. W ogóle nie zastanawiał się co zrobi dalej, nawet nie brał pod uwagę, że mógłby z nią nie porozmawiać, nie obchodziło go że była popularna, że była gwiazdą. On ją kochał i to było najważniejsze. Film się skończył, a Adam nieprzerwanie myślał o kobiecie swojego życia. Bo, że nią była nie miał wątpliwości. Próbował w ciemnościach odszukać jej postać ale była tak szczelnie zakryta zagłówkiem fotela, że było to niemożliwe.
Zapaliły się światła, publiczność klaskała, wstała z miejsc. Okazało się, że dwaj mężczyźni towarzyszący Annie Grzyńskiej to jej dwaj filmowi partnerzy.
Reżyser filmu podszedł do aktorki, pomógł jej wejść na scenę, na którą za chwilę wniesiono wielki kosz z czerwonymi różami. Anna stanęła po środku, przyjmowała gratulacje i uśmiechała się, ale czy była szczęśliwa? Adam nie mógł tego ocenić, podeszła do mikrofonu, podziękowała wszystkim obecnym i nagle jej wzrok przez chwilę zatrzymał się na twarzy wyróżniającego się z tłumu pilota. On to zauważył, patrzyła na niego i spuściła wzrok, ale tylko po to by za chwilę znów spojrzeć, i wydawało mu się że tym razem uśmiechnęła się tylko do niego. Nie był pewien ale może go rozpoznała? Potem znowu zajęła się celebrą, odbierała kwiaty i gratulacje. A on stał i patrzył jak urzeczony. Wyszedł ze swojego rzędu, zszedł niżej, Anna też powoli schodziła ze sceny. Obserwował każdy jej ruch, chciał się znaleźć jak najbliżej niej. Wychodząc, otoczona wiankiem fanów, na moment zatrzymała wzrok na Adamie, znowu się uśmiechnęła ale dopadli ją dziennikarze i zaczęła udzielać wywiadów. Adam wyszedł z sali kinowej, usiadł w holu dostępnym tylko dla zaproszonych, poczęstował się szampanem i czekał czy nadarzy się okazja do rozmowy. Wszędzie błyskały flesze, było głośno, ludzie stali w grupkach, rozmawiali. Zauważył kilka znanych postaci ze świata filmu, ale nic go one nie obchodziły, wypatrywał tylko Anny, czekał czy wreszcie się pojawi. I w końcu, po pół godzinie, w świetle lamp błyskowych trzaskających niczym burzowe błyskawice, pojawiła się wśród tłumu w fascynującej sukni koloru czerwonego wina. Zjawisko – pomyślał tylko Adam i postanowił, że jednak ona nie jest już dla niego, to nie jego świat, za dużo szumu, musi o niej zapomnieć. Chciał jeszcze tylko ostatni raz na nią spojrzeć, odwrócił głowę i wtedy ich oczy znowu, trzeci raz tego wieczoru, się spotkały. Kobieta przeprosiła swoich znajomych i zaczęła się kierować w stronę mężczyzny w mundurze. On jak to zauważył to oniemiał, była coraz bliżej, w końcu stanęła naprzeciw niego.
- Adam? – zapytała niepewnie.
- Poznałaś mnie? – prawie szeptem wypowiedział te słowa.
- Przez chwilę, tam na sali się wahałam, ale kiedy wychodziłam byłam już pewna że to ty.
Mężczyzna był w takim szoku, że nie wiedział co powiedzieć. Nie dość, że go rozpoznała to jeszcze sama do niego podeszła, zaczęła rozmawiać.
- Właściwie to powinnam być na ciebie obrażona, obiecałeś że się odezwiesz- uśmiechała się mówiąc te słowa – ty wiesz że czekałam na twój telefon?
- Możemy stąd wyjść? – zapytał tylko.
- Ale teraz?
- Tak, teraz, a jeśli nie to będę na ciebie czekał gdzie każesz.
- Adamie, nie rozumiem, mam obowiązki. Chciałam tylko zapytać co u ciebie?
Mężczyzna sięgnął do kieszeni munduru, wyjął maleńkie bordowe pudełeczko, otworzył i wyjął jego zawartość. Anna, kiedy zobaczyła co mężczyzna trzyma w dłoni zaniemówiła. Po chwili jednak powiedziała:
- O Boże, a ja tyle czasu go szukałam. Zupełnie nie wiedziałam gdzie go zgubiłam, a to wtedy, w pociągu? Poczekaj chwilę, powiem tylko że znikam i możemy iść – podjęła szybką decyzję. Wróciła na chwilę do znajomych coś szybko powiedziała i oddaliła się w kierunku sali kinowej. Adam nie wiedział co się dzieje, ale za chwilę podszedł do niego jakiś facet i powiedział:
- Proszę za mną.
I udał się za nim w tym samym kierunku, w którym poszła Anna. Szedł korytarzem z którego wchodziło się do innych sal kinowych, ale nagle skręcili w niewidoczne małe przejście na końcu, którego były drzwi. Prowadzący Adama zapukał, po czym usłyszał:
- Proszę.
Mężczyzna otworzył drzwi i wpuścił zadziwionego konspiracją Adama. Pomieszczenie przypominało coś na kształt garderoby, widocznie mieli takie w multipleksach właśnie na takie okazje jak premiera, żeby gwiazda mogła w spokoju się przygotować do wyjścia.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że cię tu podstępnie zwabiłam? – roześmiała się dźwięcznym głosem Anna.
- Nie, cieszę się, że możemy wreszcie porozmawiać.
- A jak to się stało że znalazłeś się tu właśnie dzisiaj? – aktorka nie ukrywała zdziwienia – no i dlaczego wtedy nie zadzwoniłeś? Usiądź proszę – wskazała mu fotel naprzeciw niej.
- Anno, proszę wybacz mi. To głupie ale kiedy żegnaliśmy się wtedy na dworcu, ktoś wyciągnął mi z kieszeni telefon razem z numerem do ciebie. Byłem wściekły, próbowałem cię odnaleźć wszelkimi możliwymi sposobami ale nie udało mi się. Nie znałem nawet twojego nazwiska – rozpaczliwym głosem mówił.
- Rozumiem, a ja myślałam że po prostu nie miałeś ochoty, że zapomniałeś albo nie chciałeś. Przyznam, że przykro mi było bo wydawało mi się, że mnie polubiłeś. No ale cóż, przeżyłam jak widzisz, mam się nieźle – ciągle się uśmiechała, a on patrzył i podziwiał jej piękne oczy, łabędzią szyję, gładki opalony dekolt. W tej oszałamiającej sukni wyglądała jak hollywoodzka gwiazda, jak bogini, która zaraz rzuci świat na kolana.
- Nie zapomniałaś tamtego dnia? – pytał nieśmiało i patrzył prosto w te duże brązowe oczy.
- Nie, jak mogłabym zapomnieć podróż w towarzystwie asa przestworzy? – spojrzała na Adama zalotnie.
- A tam, asa zaraz, nic się nie zmieniłaś, a jeszcze wypiękniałaś, czas działa na twoją korzyść. Przyjęli cię wtedy?
- Tak przyjęli, pomyślałam sobie że przyniosłeś mi szczęście. No ale nie zadzwoniłeś. Chciałam nawet cię odnaleźć ale pomyślałam, że może nie chciałbyś albo co? No bo gdybyś chciał to byś zadzwonił, do głowy by nie przyszło, że mogli ci ukraść telefon. No ale widocznie tak miało być. Ty też się nie zmieniłeś dlatego cię rozpoznałam.
Adamowi przypomniało się, że cały czas trzyma w ręku czerwony pantofelek na łańcuszku. Otworzył zaciśniętą dłoń, Anna spojrzała, wzięła do ręki klejnocik.
- I ty cały czas go miałeś?
- Tak, chciałem ci go oddać ,ale po roku poszukiwań poddałem się, to było beznadziejne.
- Dostałam ten łańcuszek od babci na osiemnaste urodziny, zawsze go nosiłam, to była rodzinna pamiątka, bardzo stara i akurat przy tobie go zgubiłam. Może to jakiś znak, nie uważasz?
Adamowi zrobiło się gorąco kiedy słyszał te słowa. Zrozumiał że dziewczynie też na nim zależało. Dlaczego los nas tak rozdzielił, dlaczego? – myślał z żalem. Bał się jej powiedzieć przy pierwszym spotkaniu, że cały czas ją kocha, że nie może zapomnieć, że cudem zdobył bilety na tę premierę. Nie chciał jej spłoszyć i znowu utracić. Zapomniał, że jest gwiazdą, nie chciał o tym myśleć. Ale w końcu uświadomił sobie, że jak nie teraz, to kiedy?
- Anno, ja wtedy zakochałem się w tobie, wiesz jak szalałem ze złości że nie mogę zadzwonić?!
Kobieta nic nie mówiła, spuściła wzrok, potem znowu na niego spojrzała.
- Adam to było dawno temu, minęło już tyle lat, cieszę się że się spotkaliśmy, że odzyskałam tę cenną pamiątkę, ale po co mi o tym mówisz?
Postanowił zaryzykować.
- Bo cały czas cię kocham, nie przestałem. Nie ożeniłem się, nie mogłem pokochać żadnej kobiety tak jak ciebie.
Anna patrzyła na niego co najmniej podejrzanie.
- Z powodu kilkugodzinnej rozmowy? Nie wierzę, to zwyczajnie niemożliwe. – spojrzała na niego z politowaniem.
- Możliwe, zresztą nie licytujmy się, ja wiem że tak jest. A ty? Przecież też czekałaś aż zadzwonię?
- No, tak ale skoro nie zadzwoniłeś to nie płakałam, owszem nie ukrywam, spodobałeś mi się i liczyłam na przedłużenie znajomości, ale nie było wielkiej tragedii jak to się nie stało. Żyłam dalej, skończyłam studia, pracuję jak widzisz.
- Wyszłaś za mąż? – zapytał z przestrachem.
- Za miesiąc wychodzę.
- Kochasz go? – Adam zapytał wprost. Wiedział, że nie ma prawa, że nie powinien, ale wiedział też, że nic nie ryzykuje, najwyżej Anna go wyśmieje. I albo będzie jego albo zapomni o niej na wieki.
- Co za pytanie? – Anna nie kryła zdziwienia.
- Odpowiedz mi proszę, szczerze – uklęknął przed nią wziął jej dłonie w swoje i patrzył prosto w jej oczy.
- Dobrze mi z nim. Jesteśmy ze sobą trzy lata. On mnie kocha, wielbi, nosi na rękach.
- Pytam, czy ty go kochasz?
Anna nie odpowiadała. Adam odwrócił jej dłonie i pocałował delikatnie po wewnętrznej stronie czując zniewalający zapach jej perfum. Potem na nią spojrzał i widział w jej twarzy niezdecydowanie. Nie zabierała rąk, pozwalała, by je całował, a on widział, że sprawia jej to przyjemność. I wciąż milczała. On znowu pochylił głowę i zagłębił swoje usta w jej dłoniach.
Anna podniosła głowę do góry, westchnęła. Wyrwała swoje dłonie z jego rąk, wstała.
- Adamie po co przyszedłeś? Po co te pytania? – była podenerwowana, widać było że zakłócił jej spokój, że nie wie co odpowiedzieć.
- Przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że cię kocham od tamtego dnia nieustannie, nie mogę przestać o tobie myśleć i chce żebyś była moja.
Anna oniemiała, spojrzała na mężczyznę wściekłym wzrokiem. Odwróciła się, zacisnęła usta, znowu na niego spojrzała.
- Ty wiesz co mówisz? Spotkaliśmy się raz w życiu, rozmawialiśmy kilka godzin a ty po dziesięciu latach od tego czasu oświadczasz mi się? Jesteś szalony.
Przerażony mężczyzna poczuł jak robi mu się gorąco i zimno na przemian. Obawiał się takiej reakcji ale skromnie liczył też, że ona czuje to samo. Czyżby wtedy aż tak się pomyli? Umiał odróżnić zwykłe zainteresowanie od zadurzenia, był pewien że ona czuje to samo co on, że są dla siebie stworzeni. Gdyby tak nie myślał, nie byłoby go tutaj dziś.
Adam wstał, podszedł do niej. Chwycił jej dłoń i podniósł do ust, pocałował. Potem spojrzał jej w oczy i powiedział:
- Anno, szukałem cię dziesięć lat, nie jestem już jakimś młokosem, który nie wie co mówi, jestem pewien tego co czuję. Widzisz, ty też nie jesteś właściwie z nikim związana, a ten tam ktoś to tylko zastępstwo, ty go nie kochasz.
Odsunął się od niej trochę, popatrzył na jej twarz. Już nie była zła tylko zaskoczona, bezradna, nie wiedziała ani co odpowiedzieć, ani jak się zachować. Trzymała w dłoni pantofelek na łańcuszku, patrzyła na Adama i powiedziała:
- Ja też o tobie nie mogłam zapomnieć, czekałam i czekałam na telefon od ciebie. A gdy minęły dwa tygodnie i nie zadzwoniłeś byłam załamana. Ale co miałam zrobić, żyłam dalej, przyjęli mnie do szkoły, ale nie umiałam się tym cieszyć. Rok wcześniej szalałabym z radości, a wtedy przyjęłam to obojętnie. Ciągle myślałam, dlaczego nie zadzwoniłeś, w każdym wojskowym w niebieskim mundurze widziałam ciebie.
Adam słysząc te słowa czuł, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Podszedł do Anny wziął ja w ramiona pochylił się nad nią i pocałował jej piękne duże namiętne usta. Ona nie pozostała obojętna, oddawała mu pocałunki. W pewnym momencie oderwali się od siebie.
- I co teraz? - Zapytała wystraszona.
- A co ma być?
- No przecież za miesiąc wychodzę za mąż.
- Jesteś pewna? – zapytał Adam – no chyba, że za mnie. To jak najbardziej. Anno chcę żebyś za mnie wyszła. Wiem, że to mało romantyczne, ale tak się cieszę że cię odnalazłem tak cię kocham, że już nie myślę o tym co powinienem. Chcę tylko jednego, chcę z tobą spędzić resztę życia.
- Teraz wiem, że też tego chcę. Twoja obecność spowodowała, że wszystko wróciło. Też się w tobie wtedy zakochałam, to może głupie, ale tak było. To była miłość od pierwszego wejrzenia Adamie. Myślałam, że to minie, że nie można zakochać się w kimś w kilka godzin, ale ja się zakochałam - kiedy wypowiadała te słowa oczy jej błyszczały.
- Aniu, można, bo ja też się zakochałem. Szalałem ze złości, z bezradności, wyłem wręcz. Żadna poznana dziewczyna nie była tobą, nie mogłem się z nikim związać. Boże jaki ja jestem szczęśliwy, kocham cię i już nigdy nie chcę stracić.
Podeszła do niego, objęła szyję, on ją do siebie przyciągnął i znowu zaczęli się całować. Długo, namiętnie, gorąco. Po kilku minutach Anna powiedziała:
- Chodźmy stąd, tłumy się już chyba przewaliły, możemy spokojnie wyjść.

********************

Był wieczór, blask świec powodował, że nastrój był podniosły. Za dwie godziny miał się pojawić ON. Anna była podekscytowana, domyślała się, że dziś Adam naprawdę się jej oświadczy, bo tamto w kinowej garderobie, to był tylko taki wstęp. Byli dziś umówieni na kolację, uroczystą kolację. Ostatnio nie miała ochoty na wyjścia do restauracji bo paparazzi od miesiąca nie dawali jej żyć. Tabloidy ociekały informacjami na temat odwołanego ślubu z Bilskim, śledziły każdy jej krok, a spragnione sensacji gazety, zapłaciłyby każde pieniądze żeby dowiedzieć się, jaka jest przyczyna decyzji aktorki. Na razie udawało się jej utrzymywać związek z Adamem w tajemnicy. Kochała go bardzo, myślała że tamto uczucie sprzed dziesięciu lat, które wybuchło tak nagle, już dawno minęło ale kiedy ujrzała go na owej premierze, znów poczuła się jak wtedy w pociągu. Była odurzona. Wiedziała tak jak i on że kocha go nieprzerwanie i mocno. Była szczęśliwa i nie żałowała, że nie związała się z nikim przez te lata.
Weszła do garderoby, wyjęła z niej czerwoną krótką sukienkę, czerwone wysokie szpilki. Na szyję założyła ów łańcuszek z czerwonym pantofelkiem. Chciała dziś wyglądać wyjątkowo. Poszukała telefonu, bo chciała wysłać esemesa do ukochanego, ale nagle zobaczyła że otrzymała go jakąś godzinę temu od niego. „Będę dwie godziny później, mam niespodziewany lot, kocham.” Trochę ją to zmartwiło, ale wiedziała że jest pilotem Efa 16-ego i widocznie nie mógł inaczej. Wyszła więc z garderoby, włączyła telewizor i pierwsze co ujrzała to wielki czerwony napis na pasku KATASTROFA SAMOLOTU F16 W POBLIŻU LOTNISKA OKĘCIE. PILOT ADAM MIRSKI NIE ŻYJE.
Nogi się pod nią ugięły, osunęła się na sofę. Nie wierzyła własnym oczom. Ale napis był tak wyraźny i duży, że nie mogło być mowy o pomyłce. Znowu go straciła, tym razem już na zawsze.



4 komentarze:

  1. wow, cóż za dramatyczna miłość...
    szkoda, że umarł, mogło być tak pięknie...
    no, ale wtedy pewnie by było nudno :)
    ech, rozmarzyłam się, też bym chciała takiego przystojnego pilota i takiego oddanego na dodatek... tylko, że mój miałby przeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Romansidło, ale przynajmniej bez happy endu

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie jak Kopciuszek - tylko książę długo szukał, i bez happy endu. Jestem na tak :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak logiki. Jeśli koleżka wiedział, że dziewczyna zdawała egzaminy do Akademii Teatralnej, i teoretycznie mogła się dostać na pierwszy rok, nie trzeba było być Holmesem, aby po prostu po rozpoczęciu roku akademickiego zagadać z kimś z pierwszego roku, wpaść na uczelnię w porze wykładów, które miał I. rok itd. etc. -gdyby jeszcze wparował w mundurze,to hoho! na pewno znalazłby sposób,a by dojść po nitce do kłębka. A nie mógł zatrudnić prywatnego detektywa? Poza tym, studentów na takich uczelniach nie jest zbyt wielu.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!