14 sierpnia 2012

Pan Gryzek i idealne postaci

Ostatnio był felieton, więc dziś znów omówię nadesłany tekst.
Opowiadanie „Ada” bardzo jeszcze nieporadne. Zawiera sporo błędów, które uświadamiają szybko czytelnikowi, że autor/ka nie panuje nad językiem, niestarannie redaguje tekst a być może używa słów, których znaczenia nie rozumie. Przykłady: miał zjawiskowo błękitne oczy, mocno zarysowane ciemne brwi i trochę szpakowaty nos… W obliczu podróżyUbrał je [słuchawki, przyp. Pan Gryzek] na uszy… Brwi podskoczyły niebotycznie
Można co prawda usprawiedliwić te nieporadności przyjmując, że tak mówi postać (protagonistka Ada, będąca jednocześnie narratorem), ale tekst w założeniu opowiada o dziewczynie udającej się do szkoły średniej i można oczekiwać, że po gimnazjum zna znaczenie słowa szpakowaty, rozróżnia wyrażenia nacechowane powagą (w obliczu nadchodzącej śmierci) a zwykłą podróż pociągiem do Szczecina, której zaglądać w oblicze jest po prostu śmieszne, że ubrać można choinkę a słuchawki się na uszy zakłada i że brwi nie mogą podskoczyć niebotycznie z przyczyn po prostu fizjologicznych.
Styl jest charakterystyczny dla osoby młodej: pomieszanie kolokwializmów i języka młodzieżowego z dramatyzmem nieadekwatnym do sytuacji, ale szczerze odpowiadającej uczuciowości gimnazjalistki, która z powodu spóźnienia pociągu przeżywa życiowy dramat, szaleje z niepokoju, walczy ze snem, peszy się i rumieni pod wpływem męskiego spojrzenia, jeśli się wychyla z okna to do granic możliwości a jak płacze to łzy jak tama wylewają się skraj wytrzymałości
Te karkołomne stylistycznie konstrukcje nacechowane przerysowanymi emocjami są egzaltowane i pretensjonalne. Najwyraźniej niestety widać to w opisie postaci. Chłopak, który (jak się domyślam) będzie Wybrankiem Ady jest niby brat Edwarda ze Zmierzchu, opisywany w samych superlatywach: zjawiskowo błękitne oczy, mocno zarysowane ciemne brwi […] do tego idealna cera i ciemniejsza karnacja […] patrzyłam na niego w niemym zachwycie. Był idealny, tak jak idealny może być dwudziestolatek. Wysoki, dość dobrze umięśniony, szczupły, porządnie ubrany (widziałam już różne eksperymenty modowe) i ta twarz… Może był modelem?
Ach, brakuje tu tylko rozpiętej koszuli (markowej) i skóry o diamentowym połysku. Takie ujęcie oczywiście jest pociągające dla sporej grupy czytelniczek (i może pewnego procenta czytelników), sądząc po sukcesie Zmierzchu nie traktuję tego w całości jako zarzut, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy o ten efekt twórczy (a może lepiej byłoby powiedzieć: komercyjny) nam chodzi? 
Jeśli niekoniecznie, to trzeba powiedzieć wyraźnie: postaci idealne nie sprawdzają się zwykle w literaturze. Owszem, ogólna estetyka jest pożądana, zwłaszcza gdy pisze się romans, zwłaszcza dla nastolatków, ale czytelnicy chętniej i szybciej się identyfikują jednak z postaciami podobnymi do nich samych, realistycznymi, z wadami.
Czemu? Ponieważ wady sprawiają, że z postacią można się zaprzyjaźnić, nie wydaje się ona zbyt odległa, postawiona na piedestale. Poza tym opowiadając historię zwykle opowiada się też o rozwoju postaci, o ich mierzeniu się z problemami i dojrzewaniu a nawet o przełomowych zmianach zachodzących w zachowaniu czy charakterze. To trudne, gdy postać jest już na początku idealna. Warto przy okazji zgłębić nieco kwestie marysuizmu – zainteresowanych odsyłam do Google.
W nadesłanym tekście zarysowana jest sytuacja: gimnazjalistka jedzie sama pociągiem przez całą Polskę na obóz i testy wstępne do wymarzonego liceum sportowego. Jako człowiek dorosły nie wiem, czy często się zdarza, aby odpowiedzialny rodzic puszczał gimnazjalistkę w jedenastogodzinną podróż pociągiem (jak jest to zaznaczone w tekście), ale reszta poruszanych kwestii jest takoż wątpliwa, na przykład długi postój w polu z powodu wypadku na torach konduktor wyjaśnia: po skończeniu śledztwa niezwłocznie ruszymy w dalszą drogę.
Wyjaśniam błąd: po skończeniu oględzin, bo śledztwo może trwać nawet wiele miesięcy.
Dziewczyna wyjaśnia, że nie ma pieniędzy żeby zadzwonić do przyjaciółki. Wybrała się przecież w długą podróż i nie ma na koncie w komórce dość pieniędzy, żeby móc się kontaktować z kimś, kiedy ma problem? Nawet wysłać esemesa: zadzwoń do mnie? Oraz żeby wysłać do organizatora obozu esemesa: proszę o nr telefonu dziewczyny z Krakowa?
Tekst kończy się nagle, bez puenty, widać że to część większej  historii, ale nie ma tam wiele, by zachęcić czytelnika, złapać za gardło tak, żeby się nie oderwał i po prostu musiał czytać dalej.
Zamysł przypomina mi aż nadto zmierzchowy romans dla nastolatków pisany przez nastolatkę na podstawie jej skromnej wiedzy o świecie i marzeń o idealnym chłopaku. Przygotowuje już grunt: daleko od domu szkoła z internatem, w której bez nadzoru rodziców i zachowując pozory samodzielności może ten romans rozkwitnąć. Dalszy przebieg fabuły można zgadywać bez specjalnego wytężenia umysłu.
Mimo krytycznych uwag zachęcam do dalszego pisania, ponieważ w tej historii jest potencjał: opowiedzenie o uczennicy szkoły sportowej, która ma ambicje osiągnąć sukces, ćwiczy, nie jest idealna, zmaga się z konkurencją i, co ważniejsze, ze sobą – to daje pole do pisarskiego popisu. Wątek romansowy będzie fantastycznym uzupełnieniem, oczywiście w zależności od ujęcia albo w kierunku Zmierzchu (czyli mocno przesłodzony i przeidealizowany) albo w kierunku dobrej powieści obyczajowej, która mocno osadzi się w realiach.
Trzeba też zrobić porządne  rozpoznanie spraw, o których się pisze, ponieważ czytelnik jest surowym krytykiem i dostrzeże oraz wytknie wszelką niekompetencję autora. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce sprawdzić, czy relacja bezpośrednia Przemyśl – Szczecin w ogóle istnieje i jakimi komputerkami się posługują konduktorzy.
Mimo wszystko życzę rozwoju i sukcesów, bo twórcze pisanie jest dobre dla mózgu!

                                                                                             Pan Gryzek




2 komentarze:

  1. Ten pociąg mam akurat sprawdzony, chłopak niekoniecznie ma być drugim Edwardem i uczestnikiem jakiejś dłuższej historii miłosnej, ale rozumiem, że przesadziłam z jego pozytywami :D
    Właśnie ze stylem ciągle mam problem ale i tak spodziewałam się większej krytyki, więc jest dobrze... Marysuizm znam, ale z drugiej strony gdy kogoś poznajemy nie widzimy od razu wszystkich jego wad. A że chłopak był przystojny, trzeba mu wybaczyć :D Co do kasy na koncie w telefonie - do rodziców często ma się darmowe minuty, a gdy się dzwoni do innych to się oszczędza. "Trudne sprawy" i tyle.

    Dziękuję za ocenę, mam nadzieję, że z czasem się poprawię. Miałam kilkuletnią przerwę w pisaniu i ciężko mi do tego wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce sprawdzić, czy relacja bezpośrednia Przemyśl – Szczecin w ogóle istnieje"

    Ta relacja istnieje, swego czasu jeździłam nią całkiem często. Długa, mozolna podróż ale, co było wtedy dla mnie najważniejsze, bez przesiadek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!