14 kwietnia 2013

Nie-recenzja "Coraz mniej olśnień" Ałbeny Grabowskiej-Grzyb


Jakiś czas temu zaczepiła mnie na Facebooku pewna pani. Pani przedstawiła się jako Ałbena Grabowska-Grzyb i pogratulowała mi dobrego pomysłu na fan page. Od słowa do słowa, okazało się, że pani pisze książki i zaproponowała mi przysłanie swojej najnowszej powieści. Ucieszyłam się, po czym oczywiście - jakżeby inaczej - wrzuciłam Ałbenę w wyszukiwarkę. Co tam powie wujek Google? Wujek powiedział, że autorka jest neurologiem, pracuje w szpitalu, napisała książki dla dzieci, po czym wyrzucił parę zdjęć delikwentki. Przez głowę przeleciało mi, że pewnie kiepsko pisze, bo przecież nie można być jednocześnie lekarzem, matką, żoną, piękną kobietą i jeszcze dobrą pisarką. Co za dużo, to niezdrowo. Dostałam powieść zaraz po Wielkanocy. Okładka sugeruje tematykę kobiecą, ale szczerze mówiąc, nie przekonała mnie. Zaczęłam czytać i... bum! Historia wciagnęła mnie od pierwszej strony. Poznajemy perypetie trzech kobiet, młodej Marleny, która marzy o karierze stylistki, dziennikarki-hieny Marii i Aliny, która pracuje jako kucharka. Początkowo zdaje się, że historie kobiet nie mają ze sobą związku. Często bywa, że w takich sytuacjach - kiedy książka opowiada o kilku niepowiązanych wątkach, ciężko jest utrzymać płynność czytania, można szybko stracić ochotę do lektury, lub po prostu się wkurzyć, bo przywiązałam się już do jednego bohatera, a w następnym rozdziale autor serwuje mi zupełnie inną postać, do której nie mam odniesienia. Ałbena Grabowska-Grzyb jednak bardzo zgrabnie prowadzi czytelnika od jednego wątku do następnego, sprawiając, że nie odczuwa się rozszczepienia tematu ani znużenia ciągłymi zmianami. Z czasem okazuje się zresztą, że trzy główne bohaterki mają ze sobą wiele wspólnego.
Zdarzało mi się już czytać książki, które były tak zagmatwane, że nie można było się połapać, kto mówi, gdzie jest i w jakim celu autor opisuje jego historię. Sama napisałam taką książkę, z lepszym lub gorszym efektem (nie mnie oceniać) i z podziwiem obserwowałam, jak Ałbena ze zwinnością rasowego pisarza skacze z jednej historii w drugą. Główne bohaterki to kobiety silne, mocno zarysowane, kobiety dokonujące świadomych wyborów i kształtujące swoją rzeczywistość na własne potrzeby, często w sposób kontrowersyjny. Marlena, jest kobietą, z którą ciężko się utożsamić. Wydaje się pusta - interesuje się głównie modą, zdaje się, że ta dziewczyna jest zupełnie pozbawiona głębszych wartości, na dodatek jest cyniczna, wyrachowana, pozbawiona wszelkich zasad moralnych. Mimo to czytelnik zaczyna z nią sympatyzować, ku własnemu zaskoczeniu. Maria to kobieta też wyrachowana, dążąca do celu po trupach, zawzięta i raczej niesympatyczna. Jak autorka sprawi, że zrozumiemy powody jej postępowania? Jest jeszcze Alina, kobieta, która ucieka. W jakiś sposób wszystkie bohaterki tej książki przed czymś uciekają, ale ich zmory gonią je i nie pozwalają zamknąć przeszłości.
Książka Ałbeny Grabowskiej-Grzyb to studium dzisiejszej kobiety, jej charakteru, pragnień oraz jej kontaktów socjalnych. Autorka podsuwa czytelnikowi pytania o sens ucieczki przed przeszłością i jednocześnie pokazuje, że ta ucieczka jest niemożliwa. Bohaterki tej książki są pełne sprzeczności, z jednej strony silne i zdecydowane, z drugiej strony emocjonalne. Doświadczają zdarzeń, które sprawiają, że przybrana postawa waleczna, kruszy się w obliczu zranionych uczuć, niewyjaśnionych spraw, czy podświadomej chęci bycia kochanym i docenianym.
Autorka "przemyca" też kilka wątków, świadczących o jej wyostrzonym spojrzeniu na dzisiejszy świat i jego problemy. Mamy tu kąśliwe, trafne uwagi na temat środowiska lekarskiego, mamy wgląd w cyniczny i bezlitosny świat dziennikarzy i reporterów, w końcu mamy genialną farsę: poetyckie reality show w telewizji, kpina z dzisiejszej telewizji i mody na tego typu programy.
Dlaczego warto przeczytać tę książkę? Bo to nie jest kolejna durna książka o durnych babach. To jest powieść, która daje do myślenia, prowokuje do zatrzymania się na chwilę i spojrzenia wstecz. Ile sama mam nie załatwionych spraw, które schowałam gdzieś głęboko, jak Marlena, Maria i Alina? Książka jest porywająca, ostra, bezkompromisowa i warsztatowo świetnie napisana. Trzeba tu jeszcze wspomnieć o piorunującym zakończeniu, które niestety dałam radę przewidzieć, ale podczas lektury wciąż podświadomie wierzyłam, że autorka nie odważy się tak przewrócić czytelnikowi w głowie. Odważyła się.
Okazuje się, że można jednak być neurologiem, matką, żoną, piękną kobietą i dobrą pisarką. Można. 

                                                                                              Agnieszka Turzyniecka

2 komentarze:

  1. Książka bardzo ciekawa i warta przeczytania. Jeśli chodzi o zakończenie to jest dla mnie niejasne, proszę o Pani interpretację zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Myślę, że książka celowo została zakończona w taki sposób, by każdy czytelnik interpretował ją inaczej. Powieść czytałam 2,5 roku temu, w związku z czym nie operuję już imionami, nazwiskami bohaterów, ani innymi szczegółami, które umożliwiłyby mi przedstawienie wyczerpującej interpretacji. Sądzę również, że to nie byłoby wskazane, bo byłby to klasyczny spojler - powyższa recenzja należy do pozycji najczęściej czytanych na tym blogu, nie chciałabym uprzedzać faktów ludziom, którzy dopiero sięgają po "Coraz mniej olśnień".

      Usuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!