29 czerwca 2012

Od bestii do idola. Kariera wampira - felieton Kornelii Romanowskiej


Dzisiaj trudnym się wydaje nie wiedzieć, kim lub też czym jest wampir. Swoją wiedzę czerpiemy nie tylko z wysoko lub nisko budżetowych filmów, ale również z literatury. Moda na wampiryzm par excellence pojawiła się niedawno, niosąc ze sobą nowy styl życiu, szczególnie dla oddanych fanów.
Początkowo uważani za krwiożercze bestie, gdzie najlepszym przykładem jest Vlad Tempus, obecnie piastujący zaszczytne miejsce „ofiar”, co kłóci się z ich prawdziwą naturą, mianowicie zabijaniem.
Wiadome jest, iż wszystko zmienia się na tyle szybko, że czasami nie jesteśmy w stanie owych zmian zauważyć, jednakże biorąc pod uwagę zainteresowanie tym tematem, łatwym zdaje się być dokładne przeanalizowanie transformacji wampira na przełomie XX i XXI wieku.
Na początku spróbujmy odpowiedzieć na jedno z podstawowych pytań – kim jest wampir? Dla niezliczonej ilości ludzi jest to potomek Draculi, żywiący się ludzką krwią. To istota nieśmiertelna, potrafiąca widzieć w ciemnościach i tylko w ciemnościach potrafiąca żyć.
Pierwszym najznamienitszym wampirem, który na długo ugruntował swoją pozycję jest wspomniany wcześniej Dracula z powieści Brama Stokera. Arystokrata wzbudzający strach wśród plebsu staje się w tym wypadku alegorią całego zła i zniszczenia przypisywanego wampirom. Jego okrucieństwo nie zna granic – można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że jedynie w tym odnajduje choćby zalążki szczęścia w nieśmiertelnym, ale i pustym życiu. Film na podstawie powieści Coppoli ze wspaniałą kreacją Gary’ego Oldmana wprowadza wyraźniejszą innowacyjność w wampiryczny świat. Dracula nie jest do końca opętaną żądzą krwi bestią, a posiadaczem ludzkich odczuć, w tym wypadku miłości. Targany nią kilkaset lat, potrafi myśleć jedynie o ukochanej, a pragnąc ją odzyskać, jest w stanie zrobić wszystko.
Do tego czasu powstawały filmy ukazujące wampira podobnego do człowieka stricte anatomicznie, odmiennego jednak w zachowaniu i wyznawaniu „moralnych” zasad, jeśli możemy tu o jakichkolwiek wspomnieć. Przerażające kły, z których sączy się krew, trupioblada twarz i hipnotyzujące spojrzenie stały się wyznacznikami wizerunku krwiopijców.
Czy nie zdajesz sobie sprawy, że każdy z nas oddałby całą tę nieśmiertelność w zamian za jedno zwykłe ludzkie życie?  - Słowa z książki popularnej pisarki Anny Rice oddają ideę nowej tendencji powstałej początkowo w literaturze, dopiero później w filmie. Bohater cyklu Kronik Wampirów Lestat staje się bożyszczem dla ówczesnych nastolatków. Jest wampirem z problemami. Wieczna egzystencja okazuje się dla niego przekleństwem z wielu powodów. Kontemplując nad swoją przyszłością w ciemności nocy, nie potrafi do końca pogodzić się z życiem, jakie przyszło mu wieźć. W jego postaci skupiają się cechy wspomniane wcześniej – żądza krwi, degeneracja – ale również te nowatorskie, świadczące o pewnych zasadach moralnych, które Lestat posiada. Rice czerpie ze wcześniejszych dokonań, pokazując obraz Loisa i Lestata, jako dwóch zdegenerowanych arystokratów, a jedna z ważniejszych kobiecych sylwetek w jej powieściach, Akasha, ma starożytny rodowód. Ponadto porusza się w obrębie wampirzej seksualności, która wcześniej nie została ukazana na tak zaawansowanym poziomie, przedstawiając „strukturę homoseksualną” – przemiany dokonują mężczyźni na przedstawicielach tej samej płci, sprawiając, że krąg zostaje ograniczony.
Anna Rice stworzyła wampira glamour, który nie pojawiał się wcześniej ani w literaturze – Dracula był szpetny – ani w filmie – Nosferatu również nie należał do urodziwych. Połączenie nieskazitelnych i wytwornych mężczyzn wraz z erotyzmem okazało się trafnym pomysłem. Od tej pory wampiry uosabiały nienaturalne wręcz piękno – niemalże tak samo, jak niegdyś starożytni herosi.
 W filmie pod koniec XX wieku pojawia się postać, która nie pasuje do powyższych kategorii – Blade. Polujący na istoty swego rodzaju łowca, który jako pierwszy staje w obronie śmiertelników i użycza swej pomocy w eliminacji bestii. Paradoksalnie – sam jest półkrwi wampirem, ponadto takim, który nie zabija dzięki specjalnemu serum. Film ukazuje również zachłanność rasy, która, zamiarem udoskonalenia się, stwarza istotę silną i niebezpieczną dla samych krwiopijców.
Reżyser Francis Lawrence w Jestem Legendą przedstawia świat opanowany przez wampiry, które stały się takowe na skutek wirusa – śmiertelnego dla większości ludzkiej populacji.
Jak widać pojawił się nowy nurt w temacie wampiryzmu ukazujący problem od strony stricte biologicznej.
Mamy więc już przedstawionego wampira – degenerata oraz wampira emanującego seksualnością, gdzie jest jednak miejsce dla tych, którzy obecnie zawładnęli światem?
 Z czasem spojrzenie na istoty nocy zmieniło się, można rzec, o więcej niż sto osiemdziesiąt stopni, gdy na półki w księgarniach trafiła plasująca się na pierwszych miejscach wśród bestsellerów książka zatytułowana Zmierzch. Wkroczenie do literackiego kręgu głównego bohatera płci męskiej, Edwarda Cullena, wstrząsnęła nie tylko odbiorcami, ale całym światem, wywołując tym samym burzę i modę na wampira z ludzkimi odruchami, dla którego bycie nieśmiertelnym jest klątwą, nie błogosławieństwem. Tym, co zaskakuje najbardziej jest zmiana postrzegania oraz ogólny wizerunek krwiopijcy, który niegdyś wzbudzał lęk lub fascynację.
Teraz postawiono na partnera doskonałego, będącego równocześnie kochankiem i przyjacielem, bezpieczną ostoją, do której każda kobieta chciałaby przybić i zatrzymać się na dłużej. Zmierzch zdobył swoją popularność dzięki połączeniu typowego romansu dla nastolatek z postacią budzącą grozę – tutaj zupełnie nieszkodliwą, gdyż Edward jest wampirem au rebours – niezagrażającym życiu. Stwierdzenie, że jest wyidealizowany do granic wytrzymałości, w tym przypadku nie będzie przesadzony. Autorka postawiła na ckliwą historię, która miała na celu poruszyć serca nie tylko młodych dziewcząt, ale również ich matek, ciotek, kuzynek i całej rzeszy przyjaciółek i znajomych, które mogłyby w tej opowieści znaleźć miejsce również dla siebie.
Warto jednak przyjrzeć się bliżej życiu wampirów z serii Meyer, aby móc porównać je z wymienionymi wcześniej. Jak nam już wiadomo, Edward jest idealnym życiowym partnerem, który poświęciłby wszystko dla dobra swojej ukochanej. Wiemy również, że nie pije ludzkiej krwi, zastępując ją zwierzęcą – w książce pada nawet porównanie do tofu. Jest szybki i silny – potrafi zatrzymać pędzący samochód za pomocą ręki. Nie działa na niego ani czosnek, ani krzyż, ani też słońce – w jego świetle na ciele meyerowskich wampirów pojawia się blask imitujący diamenty.
Jest ostrożny w kontaktach cielesnych. Pozwala sobie jedynie na pocałunki ze swoją ukochaną i to też tylko na jakiś czas, by nie narażać jej na niebezpieczeństwo, które mogłoby się narodzić, gdyby stracił nad sobą panowanie.
Wiemy więc na jego temat niemal wszystko, co wiedzieć powinniśmy. Zostaje zastanowić się nad tym, czy ówczesna moda, zapoczątkowana pojawieniem się idola nastolatek Edwarda Cullena, nie przysłoniła najważniejszej sprawy związanej z wampiryzmem?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by wspomnieć o jeszcze jednym, a raczej dwóch, wampirach, które miały swój wkład w tworzeniu nowej historii. True Blood to amerykański serial nakręcony na podstawie serii książek Charlaine Harris, poruszający wątek miłosny między wampirem, a kobietą, jednakże w sposób zgoła odmienny od tego, który zaproponowała Meyer. Rzecz dzieję się współcześnie, gdy nieśmiertelni ujawnili się światu, a na rynek weszła syntetyczna krew, mająca na celu zastąpienie prawdziwej. O ile we wcześniejszych zbiorach literackich i filmach ludzie nie zdawali sobie sprawy z istnienia wampirów, tak tutaj sytuacja odwraca się i ludzkość jest świadoma, że wampiry chodzą po ziemi. Co jest jeszcze dziwniejsze – tworzą organizacje specjalizowane do walki, prowadzą między sobą debaty telewizyjne i wykorzystują nawzajem w celach politycznych. Na takim tle rodzi się miłość między Bill’em i Sookie. Bill uosabia tutaj dobrego wampira, dbającego o dobro swojej ukochanej w przeciwieństwie do szeryfa, Erica Northmana, którego poznajemy, jako bezwzględnego, lubującego się w krwi zabójcę. Paradoksalnie obydwoje zakochują się w tej samej kobiecie. Producenci serialu nie obawiali się pokazywać odważnych scen erotycznych, przeplatających się z miłosnymi ugryzieniami. Krew staje się tutaj orgazmem, a seks sam w sobie nie daje takiej rozkoszy, jak podarowanie swojego nadgarstka wampirzemu kochankowi. Tym samym śmiertelnicy biorą udział w czymś wyższym od siebie, silniejszym i niebezpieczniejszym, jednak nie czują się ofiarami, a ofiarodawcami, bo to dzięki nim rytuał wysysania krwi przeradza się w coś intymniejszego niż sam akt kopulacji.
 Pojęcie wampiryzmu i samego wampira zmieniał się wraz z rozwojem człowieka i otaczającego go świata. Niegdyś przerażające, teraz stają się ucieleśnieniem marzeń. Istota ludzka z natury jest bojaźliwa. Na przełomie wieków baliśmy się wielu rzeczy – wojen, chorób, nadprzyrodzonych zjawisk, samych siebie i śmierci. Wampiry złamały sacrum śmierci, pokonując ją i wiodąc żywot na przekór prawom natury, tym samym stawiając to, w co wierzyliśmy pod znakiem zapytania.
 Ówcześnie nie przeraża nas nic, prócz lęków samych w sobie. Wraz z rozwijającą się technologią zatraciliśmy coś, co już nie powróci. Nasi przodkowie początkowo obawiali się komputerów – my jesteśmy ich zwolennikami. Nasi przodkowie byli przerażeni wojnami – my je rozpętujemy. Nasi przodkowie drżeli na myśl o wampirach – my je zapraszamy.
 Wyzbyliśmy się strachu na rzecz rozrywki i przyjemnie spędzanego wieczoru podczas mrożących krew w żyłach seansów. XXI wiek jest czasem szybko zmieniających się tendencji społecznych – budzące grozę zombie ustąpiły pola pięknym niczym Adonis wampirom, które już dzisiaj stały się ikoną kultury popularnej i z dnia na dzień zyskują nowych fanów.
Pozostaje pytanie, co jeszcze czeka nas w historii wampirów? Zdać by się mogło, że wszelkie granice zostały już przekroczone. Jednak moda na wampiryzm dosięgnęła właśnie szczytu, poczekajmy trochę, a lada moment pojawi się wampir w kolejnym, całkiem nowym wydaniu. Pytanie tylko, jak długo będzie jeszcze wiarygodny. Czy świat potrzebuje kolejnej historii o krwiopijcach...?










15 komentarzy:

  1. Po mojemu im głębiej w las, tym gorzej. Powieści Anne Rice - zarówno te z okresu wampirycznego, jak i po rzekomym nawróceniu autorki na katolicyzm i odżegnaniu się od krwiopijców - są głupie i przeestetyzowane. "True Blood" to jakiś postmodernistyczny fantazmat kultury posklejany w duchu New Age ze wszystkich toposów i mitów, jakie tylko autorzy zdołali wygrzebać. Początkowo nawet mi się podobał, ale w okolicy trzeciej serii, gdy się okazało, że Sookie jest wróżką i w ogóle wszyscy dokoła skrywają jakąś drugą tożsamość, powiedziałem sobie - dość! Jak mówi ludowa mądrość: Co za dużo, to i świnia... no, wiecie co.

    Ja wolę wampiry z "Miasteczka Salem". Tam reguły gry są czyste. Ta powieść była jednym z niewielu horrorów, jaki napędził mi autentycznego stracha, że aż bałem się zgasić w nocy światło i spojrzeć w okno. A byłem już, kurde, dorosłym facetem na studiach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem żal mi, że dzisiejszy świat staje się coraz "jaśniejszy". Że zaczyna brakować miejsc mrocznych, nieznanych, tajemniczych, w których mogłyby rodzić się istoty tajemne i żyć w każdym szmerze, każdym skrzypnięciu czy pogwiździe jesiennego wiatru. Zabobon to przeżytek, ale dla mnie - coś fascynującego. Szkoda, że to, co niegdyś było mistyką, swoistą magią, dziś staje się jedynie zabawką, albo maszynką do zarabiania pieniędzy. Dla mnie legenda wampiryzmu umarła już pewien czas temu, a narodził się w mediach jakiś dziwny duplikat - kult nekrofilii? Oczywiście trochę przesadziłem, niemniej nie podoba mi się ta moda na wampirze romanse. Poruszyłaś tu, Kornelio, temat, który męczy mnie od dawna. "Czy świat potrzebuje kolejnej historii o krwiopijcach?" Być może potrzebuje skoro wciąż się sprzedają, ja potrzebuję odzyskać swoje legendy, których, co stwierdzam z przykrością, nikt mi już nie zwróci.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Kamil - A nie sądzisz, że to dewaluowanie się postaci wampira to jakiś znak pogłębiającej się tendencji do zagadywania przez kulturę tego wszystkiego, co w nas mroczne, niepokojące, złe? Przecież o tym w znacznej mierze zawsze prawiły mity, baśnie i legendy. To leży też u źródeł horroru.

    Ja wspomniałem o "Miasteczku Salem", ale mam też w pamięci "Noc żywych trupów". Ten film przejmuje - przynajmniej mnie - na bardzo głębokim egzystencjalnym poziomie, bo pokazał, co może się kryć w głębi człowieka, i że tak naprawdę każdy może stać się potworem. Przecież te zombie były zwykłymi ludźmi, których w pewnej chwili coś przemieniło. I pod wpływem tego tajemniczego czynnika okazało się, że ktoś, kto był zdolny do cywilizowanych zachowań, współczucia, może nawet altruizmu, po przemianie bezmyślnie pożera ludzkie mięso.

    Coraz bardziej nie chcemy pamiętać o tej atawistycznej części naszej natury. Dlatego popkultura, której głównym zadaniem jest przecież osłodzić życie, spiłowała wampirom kły, w zamian wyposażając je w jakiś kuriozalny rozbuchany erotyzm albo diamentową skórę.

    W tym sensie wampir byłby jakąś emanacją naszych czasów, ich papierkiem lakmusowym.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, seksualność zawsze była przypisana wampirom - i u Stokera, i u Sheridana Le Fanu. I choćby w powieści Martina "Fever Dream", i w cyklu Hamilton o Anicie Blake... zawsze była to nieco ciemna strona seksualności. Właściwie trudno znaleźć tekst, gdzie wampiry są aseksualne, więc wniosek autorki nieco pochopny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie do końca o to idzie. Problem nie w tym, że kiedyś wampiry były aseksualne (bo nie były), a teraz przeistoczyły się w bandę erotomanów. Ja rozumiem to tak, że seksualność współczesnych wampirów stała się taka jakaś pop, niby dzika, ale w sumie ugłaskana, skrojona do oczekiwań landrynkowego widza. O ile kiedyś wampiry były dzikie, złe, przebiegłe i nie okazywały ludzkich uczuć, o tyle teraz muszą być fajne i oswojone jak kanapowe pieski. Niby ugryzie, ale w sumie to takie milutkie ma być i co najwyżej prowadzić do super orgazmu. Broń Boże nic, czego nie dałoby się kontrolować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczytaj cykl Anicie Blake, to porozmawiamy, czy u niej wampiry idzie kontrolować i czy są pop.

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc chyba nie pasuję do tych czasów...
    Marcinie, z całą pewnością jest trochę racji w tym, co piszesz. Chodzi mi jednak o obecność mitów w ludzkiej świadomości. Zauważ, że dawniej wampiry, strzygi, różnego typu upiory obecne były w kulturze, nazwijmy to, codziennej. Nikt ich nigdy nie widział, niektórzy myśleli, że widzieli, inni utrzymywali, że i owszem spotkali upiora, większość jednak trawił lęk przed nieznanym. Nieznanym, co nie znaczy nie istniejącym. Dziś to już w zasadzie jedynie popkultura. Oczywiście poziom wiedzy teraz mamy nieporównywalnie wyższy. Wiemy już dziś jak się narodził wampiryzm, że porfiria, że inne schorzenia, że zabobonny umysł snuł mrożące krew w żyłach opowieści. Opowieści, trzeba to przyznać, mające też stać na straży moralności czy nawet zdrowego trybu życia (zaniedbasz pochówek - nawiedzi cię wąpierz czy inny upiór, ale!, zjesz trochę cebulki tudzież czosnyczku i będziesz bezpieczny. A ty po co będziesz się wlókł po ciemnicy, jeszcze cię co złego spotka - patrz wampir... lub jakiś zbir, ale to mniej wpływa na wyobraźnię). To wzrastało w ludziach poprzez kolejne pokolenia, stało się elementem ich świata, ich tradycji. Czy nie powinniśmy zachować jej w pamięci, a nie tworzyć pod wpływem garstki autorów (czy może już nie garstki? Nie orientuję się zbyt dobrze w tym gatunku) jakieś hybrydy?
    Swoją drogą ciekawe, że z tego co wiem, to zachód wypaczył to, co powstało na naszym, słowiańskim gruncie.

    Może po prostu jestem uprzedzony, ale drażni mnie ten medialny cyrk dla nastolatek rażący w tak niezwykłe wierzenia. Każdy ma prawo do własnych przekonań;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabrakło mi, chociaż pewnie brak miejsca na sięganie tak głęboko - genezy wampiryzmu - już rzymskiej strix, albo słowiańskiej strzygi, a może jeszcze głębiej - biblijnej Lilith (demona przybierającego postać sowy? puszczyka?) - tego niepokojącego aspektu istoty drapieżnej, żywiącej się krwią (zawartej w niej duszą?), przychodzącej nocą... Wiązało się to z myśleniem w ogóle istocie i oznakach życia, próbach zdefiniowania poprzez mit, zabobon, lęk tego co jest w nas ludzkie a co może być groźne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kamil, a może machniesz jakiś tekst polemiczno-uzupełniający?

    OdpowiedzUsuń
  10. Może kiedyś, teraz nie dam rady. Mogę toczyć luźne pogewędki, ale gdyby zacząć powracać do źródeł, pewnie okazałoby się, że wywalą mnie z pracy za niedotrzymanie terminów (i tak ledwo się wyrabiam). W każdym razie aż do Lilith, mimo wszystko, bym nie sięgał. To już temat na rozleeeegłe osobne opracowanie, które nawet mogłoby być obrazoburcze...

    OdpowiedzUsuń
  11. P.S. genezy wampiryzmu, z tego co pamiętam, nie łączyłbym z profilem strzygi. Powstawanie tamtych miało być determinowane jakąś wadą na poziomie duchowy człowieka - wampiryzm był raczej zależny od cech bardziej przyziemnych, coś w rodzaju zemsty. Słowiański wąpierz był chyba pierwowzorem wampirów.

    OdpowiedzUsuń
  12. W kwestii strzyg. Wychowałem się w mazowieckim miasteczku, gdzie sporo starych ludzi mieszkających na mojej ulicy pochodziło ze wsi. Pamiętam, jak opowiadali, że przed wojną mawiało się tam, iż strzygami stawali się po swojej śmierci ludzie, którzy zostali źle ochrzczeni - ksiądz pomylił się przy formule, ktoś z chrzestnych nie był w stanie łaski uświęcającej etc. Aktywność strzygi zwykle zaczynała się od męczenia koni w stajniach. Dorzucam ten motyw, bo w żadnej genezie tego stworzenia na niego nie natrafiłem. Słyszałem o podwójnych zębach i dwóch duszach, ale nigdzie nie spotkałem się z tak trywialnym wytłumaczeniem jak błąd w rytuale chrztu. Trywialnym, a zarazem w jakiś sposób strasznym, bo to mogło się zdarzyć każdemu, w zasadzie bez jego winy.

    Co do kontrolowania wampirów. Anonimowy, masz sporo racji. Nie znam tego autora, o którym wspominasz, ale dzięki za podrzucenie go - sprawdzę. Mówiąc o "kontroli", miałem raczej na myśli nas, odbiorców. To widoczne w głównym nurcie historii o wampirach dążenie do uczłowieczania ich, czyli w jakimś sensie racjonalizowania, a więc poddania kontroli. Na przykład wampiry z "True Blood" zostały jeszcze bardziej przegięte. Są po prostu groteskowe, i to chyba nie do końca zgodnie z zamierzeniem twórców. Nie sposób się ich bać. Śmiać się z nich też trudno - przynajmniej mnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. To ten cykl: http://pl.wikipedia.org/wiki/Anita_Blake,_zab%C3%B3jca_wampir%C3%B3w
    Byłam zdziwiona, to coś naprawdę odmiennego od popkulturowych klisz. Sięgnij po pierwsze dwa tomy, nie przejmuj się głupawymi streszczeniami, jakie się trafiają. Założenia świata Cię zdziwią i chyba, sądząc co piszesz, zainteresują.

    OdpowiedzUsuń
  14. O tym, co piszesz, Marcinie, odnośnie strzyg, też kiedyś słyszałem. Myślę jednak, że to tylko regionalne przeinaczenia, które mimo wszystko też zapisały się gdzieś w pamięci. Wiodący natomiast zdaje się być pogląd, jako że strzygi powstają po śmierci ludzi, którzy przyszli na świat z jakimś duchowym defektem np. podwójną duszą. Chyba dualizm ten objawiał się rozdziałem na dobrą i złą cząstkę. Podobno dziecko z dwoma duszami, gdy dostało na chrzcie dwa imiona, później strzygą nie zostawało. Na jakiej podstawie ludzie oceniali, że owe dwie dusze posiada - nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam artykuł(felieton? hm) i myślę, że przydałyby mu się metodologiczne szlify. Ot, choćby bibliografia - w pracy monograficznej świadczy to o profesjonalizmie.
    Merytorycznie (drugie hm) - trochę w stylu Benedykta Chmielowskiego i jego "Nowych Aten"
    "Koń jaki jest każdy widzi"

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!