24 listopada 2014

Bohater to nie autor, autor to nie bohater


Od kilku dni obserwuję dyskusję, jaka toczy się na popularnej stronie na Facebooku. Dyskusja to właściwie za mało powiedziane, zdecydowanie bliżej jej do kłótni, jeśli nie awantury, wspieranej gromkimi okrzykami fanów strony, którzy... nie bardzo wiedzą, o co chodzi, ale nie przeszkadza im to wyrazić swojego zdania w w komentarzach: „Brawo!”, „Popieram”, „Tak trzymać!”. No i zrobiła się farsa. O co poszło? O recenzję książki, zamieszczonej na tejże stronie. Autorce powieści "Państwo Tamickie" zarzucono promowanie przedmiotowego traktowania zwierząt.
Każdy, kto mnie zna, wie, że kocham zwierzęta, zwłaszcza te psowate. Ich dobro bardzo leży mi na sercu, dlatego zainteresowała mnie ta sytuacja. Śledzę stronę KZK od dawna, szanuję redakcję, podziwiam ich zaangażowanie zarówno w promowanie literatury, jak i w... pomoc zwierzakom. Ludzie tworzący KZK to psiarze i kociarze. Organizują licytacje książek na rzecz schronisk i wspomagają poszukiwanie domów dla bezdomnych czworonogów. Dlatego, gdy zobaczyłam, co się dzieje, pomyślałam, że coś musi być na rzeczy, bo redaktorzy nie rzucaliby przecież słów na wiatr. Postanowiłam więc przeczytać tekst, który stał się jabłkiem niezgody. Konkretnie chodzi o jeden rozdział powieści Joanny Łukowskiej, w którym to opisana jest historia psa, który zostaje adoptowany przez młode małżeństwo. Kiedy kobieta zachodzi w ciążę, zwierzę zostaje uznane za zagrożenie dla dziecka. Pojawiają się opisy chorób odzwierzęcych, przypadki ugryzień, etc. W efekcie małżeństwo oddaje je do schroniska. Przeczytałam ten rozdział. Jest bardzo smutny, dla kogoś, kto kocha czworonogi, to jest ciężka lektura. Mnie się mało serce nie rozerwało. Jednak nie odczuwam oburzenia. Widzę tu grę emocji, autorka prowadzi nas przez historię Homka (tak nazywa się piesek), stopniowo wzbudzając naszą sympatię do zwierzaka. Łukowska „kręci kamerą”, raz obserwujemy zdarzenia z punktu widzenia ludzi, raz z perspektywy Homka. Ten tekst nie promuje przedmiotowego traktowania zwierząt – wprost przeciwnie. Autorka jasno pokazuje, jaką krzywdę wyrządzono Homkowi, ale sama tego nie komentuje. Nie potępia, ale też nie popiera. Pozostawia czytelnikowi pole do wyciągnięcia własnych wniosków, jednocześnie opisując krzywdę psa w taki sposób, że nie ma wątpliwości, jakie te wnioski powinny być. Jest to tak oczywiste, że naprawdę dziwię się, jak można to źle zrozumieć...
W mojej debiutanckiej powieści umiera pies jednego z bohaterów, otruty przez człowieka. Ciężko mi było to opisać, bo przed oczami miałam ciągle moją Lunię, ale było mi to potrzebne do ukazania pewnych ważnych dla mnie kwestii w książce. Więc uśmierciłam psa. Czy to oznacza, że popieram otruwanie psów?
W jednym z popularnych ostatnio kryminałów, mamy bezwzględnego gangstera, który brutalnie morduje ludzi. Czy to oznacza, że autorka popiera zabijanie i namawia czytelników, by sami mordowali? No błagam!
Autor to nie bohater! Nie można utożsamiać wypowiedzi ani zachowań fikcyjnych bohaterów z autorem książki! Autor jest obserwatorem, który pokazuje, co podpatrzył w społeczeństwie. I nie musi tego komentować. Czy opisując zabójstwo w kryminale, pisarz musi zaznaczyć, że to jest złe, złe, złe, bardzo złe? Bo inaczej czytelnik pomyśli, że oto przedstawiono mu wzór do naśladowania? Ludzie, błagam.

Nie wiem, jak ten konflikt się rozstrzygnie, mam nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia. Tekst Łukowskiej, przynajmniej ten jeden rozdział, który przeczytałam i o który toczy się spór, nie tylko nie promuje bezdusznego traktowania zwierząt, ale wręcz go piętnuje. Autorka nie opatrzyła historii Homka swoim komentarzem, bo zaufała, że jej czytelnicy to osoby empatyczne, które będą potrafiły wyciągnąć jedyne możliwe wnioski.

A.T.

6 komentarzy:

  1. Ja również śledziłam cały ten spór i choć dotyczył przede wszystkim wymowy wspomnianego tekstu, chciałabym odnieść się do nieco innej sprawy.
    Dla mnie osoby recenzujące na stronie KzK utraciły w tym momencie wszelką wiarygodność i rzetelność. Skoro pani recenzująca wspomnianą książkę najpierw napisała jedną recenzję, a potem drugą, o zupełnie innym wydźwięku, to widzę tu trzy możliwe opcje:

    1. Recenzentka, czytając książkę, nie zauważyła w książce promowania przedmiotowego traktowania zwierząt, co oznacza, że wcale takie negatywne przesłanie nie wypływało z treści - ale ponieważ recenzentka została napomniana i ukierunkowana przez szefową strony - że książka właśnie to promuje - zmieniła zdanie i recenzję.

    2. Recenzentka wcale nie uważała, że książka promuje przedmiotowe traktowanie zwierząt, ale została napomniana i ukierunkowana przez szefową strony - że promuje - więc zmieniła zdanie i recenzję.

    3. Recenzentka w ogóle nie czytała ksiązki, tylko ją pobieżnie przejrzała i na tej podstawie napisała recenzję. Została napomniana przez szefową strony - że nie wspomniała o tym negatywnym przesłaniu i promowaniu przedmiotowego traktowania zwierząt - więc zmieniła recenzję.

    Innej opcji nie widzę, bo nie wyobrażam sobie, że osoba dorosła nie wie, co czyta, nie wie, co pisze, nie wie, co myśli.


    Pozdrawiam,
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby Małgorzata Kursa nie przeczytała książki, to nie jest nastoletnia blogerka, która udaje, że czyta. (Nie urażając nastoletnich blogerek, bo oczywiście nie wszystkie tak się zachowują.)

      Usuń
    2. Być może, niczego nie zarzucam, podałam jedynie wszelkie możliwe według mnie przyczyny zmiany treści recenzji. Inna sprawa, że moim zdaniem poważni recenzenci raczej tak nie postępują... Właśnie dlatego napisałam, że dla mnie strona KzK traci wiarygodność.
      M.

      Usuń
  2. To tylko kolejny raz pokazuje w jaki sposób działa KZK. Polubiłam tę stronę na prośbę koleżanki - autorki, której książka brała udział w głosowaniu. No i już od jakiegoś czasu jestem (a raczej byłam) "fanką" owej strony. Już nie pierwszy raz wybucha tam jakas afera, widać że "redaktorzy" to osoby mocno sfrustrowane, które pod przykrywką pseudopromocji usiłują wypromować samych siebie, jako znawców literatury. Nieraz miałam okazję czytać ich występy - komentarze na innych grupach, jak obrażają innych autorów, nazywając ich grafomanami etc. Nieraz już widziałam jak cała dyskusja dla nich niewygodna sprowadza się do autorytarnego "nie podoba się, to spadaj, załóż własny portal". Tak samo jak nieraz już "naczelna", pani Strumiłowska, po kolejnej aferze, wielce nieszczęśliwa ogłaszała, że odchodzi, tylko po to, żeby po kilku godzinach ogłaszać swój powrót. W kółko to samo. Obecna afera nie jest więc dla mnie zaskoczeniem, ale z niesmakiem zauważam, że pani Małgorzata Kursa, którą jednak lubiłam, także sięgnęła dna. Bo tak jak KZK jest niewiarygodne w swoich opiniach (obejmując patronat, nie zapoznali się z treścią książki??), tak samo pani Małgosia jako recenzentka okazuje się niemającą swojego zdania (wczoraj zachwyty, dziś afera o psa, bo redakcja KZK tak kazała). Jak widać, autorzy którzy już nic nie wydają - zostają recenzentami KZK, bo przynajmniej mają namiastkę uwagi cudzych czytelników. I może dlatego tak bardzo się boja "naczelnej", żeby tej resztki uwagi nie stracić.
    Tak to wygląda. Ja już przestałam być fanką KZK, naprawdę zniesmaczyła mnie ta sprawa. A szczególnie podejście i "kultura" przedstawicieli KZK w wątku, który został usunięty.
    Co do tematu głównego, to też jestem psiarą i to ze sporym dorobkiem. Od wielu lat aktywnie angażuję się w pomoc zwierzętom, wcale nie na FB, ale w życiu. Pomagam w schronisku, sama posiadam dwa pupile. Co nie znaczy, że czytając książki - zachowania bohaterów odbieram jako jednoznaczne z postawą autora. Mój Boże, toz już dzieci w podstawówce wiedzą, że bohater nie jest równoznaczny autorowi. No chyba że to autobiografia.
    Zachęcam panią Małgosię do ponownego sięgnięcia po "Dzieci z Bullerbyn" - tam jednym z bohaterów był szewc, który bardzo kiepsko odnosił się do swojego psa. Szewc nie lubił też dzieci. Idąc tokiem myslenia pani Małgosi Astrid Lindgren nawoływała do nielubienia dzieci i zaniedbywania psów.

    Pozdrawiam!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to jest jak ludzie nie potrafią czytac ze zrozumieniem!

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!