27 maja 2012

Żarłoczne lodówki - opowiadanie Mariusza Zielke


Okazało się, że ta historia o żarłocznych lodówkach wcale nie jest zwykłą bujdą, straszakiem na niegrzeczne dzieciaki, które cichaczem podkradają w nocy smakołyki z kuchni. Policja ukrywała ją dość długo, żeby uniknąć paniki, ale w końcu wszędobylscy pismacy wpadli na właściwy trop i wszystko opisali. Wówczas okazało się, że skala problemu przechodzi ludzkie wyobrażenia.
Zawiało strachem.
Natychmiast spadła sprzedaż lodówek. Podpalono kilka sklepów ze sprzętem gospodarstwa domowego. Jakiś żołnierz zastrzelił swoją lodówkę z dubeltówki myśliwskiej, powodując awarię prądu w całym budynku. Na ulicach pojawili się żądni sławy i nagród łowcy lodówek, którzy wzbudzali w ludności cywilnej tyle strachu, co same lodówki.
Na słupach ogłoszeniowych wywieszano zaś listy gończe z różnymi dziwnymi podobiznami.
Poszukiwano na przykład dwuczłonowego Polara, model 88, z przyklejoną do ścianki podobizną Pameli Anderson. Podejrzany był o zjedzenie czteroosobowej rodziny.
Albo Whirpool, prawie nowy, z przyczepioną magnesem do drzwiczek pocztówką z Hawajów, oskarżony o odgryzienie głowy samotnej trzydziestoletniej pannie, pracownicy miejskiej biblioteki.
Z kolei jakaś wysłużona Amica w ciągu jednej nocy wykasowała trzypokoleniowy ród zegarmistrzów. Miała metr sześćdziesiąt wzrostu i była oblepiona papierem śniadaniowym.
To była prawdziwa epidemia.
Wojsko i policję postawiono w stan gotowości. Rząd poważnie rozważał ogłoszenie stanu wojennego.
Niekiedy lodówki mordowały tylko jeden raz, a potem uspokajały się i udawały całkiem normalne urządzenia, nie stawiając nawet oporu straży miejskiej i policji, która odcinała im zasilanie, wyjmowała akumulatory czy baterie i wywoziła na wysypiska śmieci.
Inne zabijały seriami, bezustannie poszukując nowych ofiar.
Były takie (choć należały do rzadkości), które pozbawiały życia szybko i niemal bezboleśnie. Kolejne lubowały się w okaleczaniu, były żądne krwi, cierpień i krzyków.
Lodówki nie oszczędzały dzieci, starców i kobiet, miały za nic autorytety, wykształcenie i status społeczny ofiar.
Szerokim echem obiła się sprawa wielokrotnego morderstwa w nadmorskim kurorcie Zawydmy, gdzie trzy - działające zapewne w zmowie - radzieckie zamrażarki uczyniły sobie ucztę z kolonii rozbawionych dzieciaków, po czym wtargnęły na zebranie partii politycznej, będącej akurat u żłoba i dzierżącej ster władzy. Urządziły tam jatkę, jakiej nie widziano w najbardziej przerażającym horrorze. Przez tydzień próbowano posegregować odcięte kończyny, głowy, kawałki tułowia.
Przerażające.
- A jeśli to dopiero początek? – zasugerował Benek, z którym siedziałem przy barze w Nowej, gdzie na drzwiach widniał napis: Wolna od LODÓWEK.
- Okropieństwo – odparłem popijając trzecie ciepłe piwo. – Co masz na myśli?
- Nie rozumiesz? Z lodówkami pewnie sobie poradzimy. Są nieporadne, ciężkie, ich baterie szybko się wyczerpują. Tylko patrzeć, jak wszystkie wywiozą na wysypiska i będzie po sprawie. Ale najpierw mogą być lodówki, potem samochody, telewizory, kuchenki mikrofalowe... Co będzie, jak zbuntują się elektryczne szczoteczki do zębów i zaczną przebijać nam gardła?
- Myślisz, że to jakiś znak? Coś jakby Apokalipsa?
- Możliwe, co innego jednak mnie martwi.
- Co takiego?
- Myślę o Magi.
- Twojej uroczej małżonce?
- Właśnie. Ta diablica nie czyta gazet, więc nic nie wie o lodówkach. A nawet jeśli wie, nic sobie z nich nie robi. I, jak zawsze, co noc wymyka się, żeby coś sobie podjeść. Waży już chyba ze sto kilo.
- Smutne – kiwnąłem głową.
- Ale lodówka ma ją gdzieś!
- Może wasza jest normalna, nie zbuntowała się?
- Tak? To spójrz – i pokazuje mi posiniaczone ramię. – Ledwie udało mi się jej wyrwać. Nie zawiadomiłem policji, gdyż wciąż mam nadzieję, że pozbawi mnie znacznie większego kłopotu. Magi zaś wychodzi do kuchni co noc i wraca jakby nigdy nic. Lodówka jej nie rusza.
Pokiwałem głową współczująco.
- Pozostaje ci tylko czekać. Kupiłeś jej szczoteczkę elektryczną?
- Tak, ale obawiam się, że nic to nie da, nawet jeśli mamy rację. Tej cholery nic nie weźmie.
- Cóż, dzięki takim jak ona nasz rodzaj nigdy nie zginie. Na zdrowie.
- Na zdrowie.




To opowiadanie ukazało się pierwotnie w zbiorze 31.10. Halloween po polsku, który można pobrać za darmo TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!