Niestety, do mojej skrzynki zaczęły napływać teksty, ku mojemu zdziwieniu przyszło ich nawet stosunkowo dużo. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu – wycofanie się byłoby wielce nieeleganckie, więc podnoszę rękawicę, tudzież narażam się na nieprzespane noce z powodu złamanych serc adeptów pisania. Postaram się poprowadzić ten cykl rzetelnie i delikatnie – na tyle, na ile mi moja wrodzona, samcza niedelikatność pozwoli. Od razu zaznaczę, że nie mogę omówić wszystkich nadesłanych opowiadań. Nie trzeba też obarczać mojej skrzynki mejlowej całymi powieściami, wystarczy jeden rozdział, bym mógł wyrazić opinię o warsztacie autora.
Dziś omówię tekst Karoliny, która przysłała prolog opowiadania Bersih Jalan. Pierwsza myśl – nietrafiony tytuł. Dlaczego tytuł jest ważny? Bo ma przywołać skojarzenia. Dobre, złe, bliskie lub dalekie – ale jakieś ma przywołać. Jeśli nie kojarzy się z niczym, ryzykujemy, że czytelnik nie wykaże żadnego zainteresowania. Nie liczmy na to, że skusi go tajemniczość. Karolina pisze o księżniczce, więc czemu nie po prostu Księżniczka z Bersih Jalan? – Taki tytuł przywołuje coś na myśl. Każdy wie, kto to księżniczka, ma jakieś skojarzenia z tym słowem, głównie baśniowe, ale to nie ma znaczenia. Skojarzenie nie musi się pokrywać z późniejszą lekturą – ma po prostu wywołać jakieś emocje. Owszem, są książki, nawet wybitne, o tytułach, które zawierają nazwy własne, z niczym się niekojarzące. Ale trzeba sobie zdać sprawę, że to ryzykowny zabieg, o zupełnie innym wybrzmieniu u Stephena Kinga, a innym u Jana Kowalskiego, którego pies z kulawą nogą nie zna. Jeśli się upierasz przy swoim tytule – niech on chociaż będzie dźwięczny, łatwy do zapamiętania, niewydumany. Bersih Jalan niestety taki nie jest.
Na mapie znajdziemy wiele ciekawych miejsc . Ktoś kiedyś jednak powiedział że mapa ogranicza i nie potrafi ukazać tego co najpiękniejsze . Tak też było z tą wyspą , tajemniczą , cichą a nazywała się ona Bersih Jalan. Była ona całkowicie oderwana od nowoczesnego świata , niczym z XVIII w. Do tej pory nikomu absolutnie to nie przeszkadzało , mieszkańcy byli zadowoleni a inne kraje zupełnie nie zważały na tą niewielką wysepkę nazywaną przez niektórych " placem zastoju czasu " (...)
To pierwsze zdania tego opowiadania (pisownia oryginalna), mocno przypominające wypracowanie z języka polskiego. Dużo ogólników. Tak naprawdę, czytelnik nic się z tego nie dowiaduje. Rozpoczynając opowiadanie, nie mamy obowiązku wprowadzenia czytającego w nasz świat. Dużo lepiej jest sprzedać te informacje w dalszej części, mimochodem i podając informacje w małych ilościach. Początek ma zainteresować, natomiast napychanie go suchymi wiadomościami okołotekstowymi jest po prostu nudne. Opowiadanie to nie wypracowanie! Często stosowanym zabiegiem na początku tekstu jest wrzucenie czytelnika na głęboką wodę. Serwujemy mu od pierwszego zdania akcję, lub dialog. Ważnych wiadomości dowie się później.
Po tym trochę przydługim i zbyt ogólnikowym wstępie, autorka karmi nas kolejnymi informacjami:
(...) Nie była zbyt wysoka (księżniczka – przyp.red.) Jednak nie można też było o niej powiedzieć ze jest niska , po prostu miała przeciętny wzrost .miała długie sięgające do pośladków blond włosy . Okazjonalnie kręciły jej się ale tylko w wypadku wilgoci a w tym miejscu to była rzadkość . Natura obdarowała ją również czarnymi oczyma , tak ciemnymi że czarna dziura to przy tym czysta biel .była szczupła , na szczęście nie wychudzona co niestety zdarzało się w bersih jalan z powodu braku żywności (...)
Hm. Powiem tak: Chcesz zabić wszelkie napięcie? To zacznij przedstawianie bohatera od opisu jego wyglądu. W powyższym przykładzie nie ma treści. Spójrzmy prawdzie w oczy: jako czytelnik, dopiero zaczynam moją przygodę z tym bohaterem. Interesuje mnie, kim jest, co robi, co sobą prezentuje, ewentualnie co ma do powiedzenia lub do zrobienia. Akcja, akcja! To, czy był wysoki, mały, miał ciemne włosy czy różowe, czy mu się te włosy kręciły czy nie, obchodzi mnie tyle, co produkt uboczny porannego posiedzenia w ubikacji. To są informacje, które należy przemycić w późniejszych partiach tekstu, w sposób prawie niezauważalny dla czytelnika. Sposób powyższy, to niezgrabne ładowanie informacji łopatą do głowy.
Lecimy dalej, dowiedzieliśmy się właśnie, jak wygląda księżniczka. Teraz czytelnik słusznie liczy na trochę akcji. Co dostaje? Ano:
Miała (księżniczka – przyp.red.) Młodszą siostrę Elisabeth . Ona natomiast była bardzo wysoka , prawie przyrównywała ją wzrostem pomimo że miała zaledwie 14 lat . Była zupełnym przeciwieństwem Yvonne . Miała ciemne włosy natomiast to oczy były bardzo jasne , nieskażony błękit .
Droga Karolino: pisanie opowiadania, to nie wypełanianie wniosku o dowód osobisty. Znaki szczególne nie mają znaczenia, przynajmniej nie na tym etapie tekstu.
Charaktery też miały odmienne. Yvonne poważna odpowiedzialna a Elisabeth beztroska . To prawda że właściwie Elishabet to jeszcze dziecko ale Yvonn była taka poważna od zawsze . Ostatni raz zaśmiała się gdy miała 12 lat . Później uśmiech zastąpił poważny, mało mówiący i dostojny wyraz twarzy .
Karolino, rozumiem, że jesteś osobą bardzo młodą, a młodość rządzi się swoimi prawami. To, co w wieku nastu lat wydaje się dramatyczne, kilka lat później może się zacząć wydawać... śmieszne. Powiem szczerze: zdanie wyróżnione kolorem mnie po prostu rozwaliło. Wpadłem pod biurko i leżałem tam pół dnia, pogrążając się w czarnej rozpaczy. Z dramatyzowaniem trzeba bardzo uważać, bo można szybko przedobrzyć. A wtedy już tylko śmiech.
Inną sprawą w Twoim opowiadaniu są porównania. Mój ulubiony przykład:
Służba była do tego stopnia dokładna w sprzątaniu że nie jeden ptak o mało się nie zabił po uderzeniu czubkiem głowy w szybę.
Piszesz o księżniczce, która panuje nad państwem, piszesz o jej dworze, kilkakrotnie przyrównujesz opisywaną rzeczywistość do realiów osiemnastowiecznych. A tu nagle ptak: buch! Rozplaszcza się na szybie. Nie pasuje... A jeśli już ptaszysko musi wpaść na tę szybę, to proszę, niech wpadnie dziobem, nie czubkiem głowy, chyba, że to był ptak-kamikadze.
W tym samym akapicie:
Zacisnęła usta i przymrużyła oczy by nie dopuścić do potoku słonych kropel .
Potok słonych kropel? A nie można po prostu ... by nie dopuścić do łez? Udziwenienia nie sprawiają, że tekst staje się bardziej atrakcyjny. Usilne próby kreowania języka na poetycki, czy górnolotny, zawsze kończą się źle. Często sukces kryje się w prostocie przekazu. Inna sprawa, gdybyś użyła już wcześniej słowa “łzy” i w kolejnych zdaniach musiała uniknąć powtórzenia. Ale wtedy też to można ująć inaczej, choćby wprowadzając słowo "płacz", bez udziwnień i bez niepotrzebnych zabiegów pseudo-poetyckich. Zwróć uwagę na kontrast tego przykładu z tym o ptaku. Najpierw używasz podwórkowego porównania, pasującego raczej do języka hip-hopu niż do opowiadania, a potem uderzasz w język poetycki. Chaos.
Inna sprawa: konsekwencja. Raz piszesz, że Elisabeth miała czternaście lat, innym, że piętnaście. Przy dłuższych tekstach ciężko jest zapanować nad detalami, trzeba robić notatki. Ale przy tak krótkim, zachowanie konsekwencji powinno być wykonalne.
Kolejny kwiatuszek:
Kiedy było słychać ciche szlochanie przycisnęła rękę do tego stopnia że Elisabeth to zabolało i poczuła chwilowy brak dopływu krwi.
To dobrze, że nie padła trupem :) Nie wiem, czy miało to na celu nadanie chwili dramatyzmu, czy coś innego dla mnie niezrozumiałego, ale dopowiedzenie: poczuła chwilowy brak dopływu krwi jest zupełnie zbędne i trochę dziwne, bo od przytulenia, nawet mocnego, nikomu jeszcze nie wysiadł układ krążenia.
Podsumujmy:
Charaktery też miały odmienne. Yvonne poważna odpowiedzialna a Elisabeth beztroska . To prawda że właściwie Elishabet to jeszcze dziecko ale Yvonn była taka poważna od zawsze . Ostatni raz zaśmiała się gdy miała 12 lat . Później uśmiech zastąpił poważny, mało mówiący i dostojny wyraz twarzy .
Karolino, rozumiem, że jesteś osobą bardzo młodą, a młodość rządzi się swoimi prawami. To, co w wieku nastu lat wydaje się dramatyczne, kilka lat później może się zacząć wydawać... śmieszne. Powiem szczerze: zdanie wyróżnione kolorem mnie po prostu rozwaliło. Wpadłem pod biurko i leżałem tam pół dnia, pogrążając się w czarnej rozpaczy. Z dramatyzowaniem trzeba bardzo uważać, bo można szybko przedobrzyć. A wtedy już tylko śmiech.
Inną sprawą w Twoim opowiadaniu są porównania. Mój ulubiony przykład:
Służba była do tego stopnia dokładna w sprzątaniu że nie jeden ptak o mało się nie zabił po uderzeniu czubkiem głowy w szybę.
Piszesz o księżniczce, która panuje nad państwem, piszesz o jej dworze, kilkakrotnie przyrównujesz opisywaną rzeczywistość do realiów osiemnastowiecznych. A tu nagle ptak: buch! Rozplaszcza się na szybie. Nie pasuje... A jeśli już ptaszysko musi wpaść na tę szybę, to proszę, niech wpadnie dziobem, nie czubkiem głowy, chyba, że to był ptak-kamikadze.
W tym samym akapicie:
Zacisnęła usta i przymrużyła oczy by nie dopuścić do potoku słonych kropel .
Potok słonych kropel? A nie można po prostu ... by nie dopuścić do łez? Udziwenienia nie sprawiają, że tekst staje się bardziej atrakcyjny. Usilne próby kreowania języka na poetycki, czy górnolotny, zawsze kończą się źle. Często sukces kryje się w prostocie przekazu. Inna sprawa, gdybyś użyła już wcześniej słowa “łzy” i w kolejnych zdaniach musiała uniknąć powtórzenia. Ale wtedy też to można ująć inaczej, choćby wprowadzając słowo "płacz", bez udziwnień i bez niepotrzebnych zabiegów pseudo-poetyckich. Zwróć uwagę na kontrast tego przykładu z tym o ptaku. Najpierw używasz podwórkowego porównania, pasującego raczej do języka hip-hopu niż do opowiadania, a potem uderzasz w język poetycki. Chaos.
Inna sprawa: konsekwencja. Raz piszesz, że Elisabeth miała czternaście lat, innym, że piętnaście. Przy dłuższych tekstach ciężko jest zapanować nad detalami, trzeba robić notatki. Ale przy tak krótkim, zachowanie konsekwencji powinno być wykonalne.
Kolejny kwiatuszek:
Kiedy było słychać ciche szlochanie przycisnęła rękę do tego stopnia że Elisabeth to zabolało i poczuła chwilowy brak dopływu krwi.
To dobrze, że nie padła trupem :) Nie wiem, czy miało to na celu nadanie chwili dramatyzmu, czy coś innego dla mnie niezrozumiałego, ale dopowiedzenie: poczuła chwilowy brak dopływu krwi jest zupełnie zbędne i trochę dziwne, bo od przytulenia, nawet mocnego, nikomu jeszcze nie wysiadł układ krążenia.
Podsumujmy:
- z Twojego tekstu bije brak konsekwencji. Chaotyczny język i styl utrudniają czytanie;
- w tekście nie widać pomysłu, nie ma żadnej akcji, rozmowy kończą się w piorunującym tempie i nic z nich nie wynika. Nie ma akcji. Nie ma napięcia;
- radziłbym zacząć opowiadanie od dialogu sióstr, ale musisz go rozbudować: nie skupiaj się tyle na problemach emocjonalnych niedojrzałej Elisabeth, to jest rozmowa o niczym. Dialog musi mieć sens i musi coś z niego wynikać;
- jeśli piszesz o dostojnej księżniczce, to jej podwładni powinni ją traktować z należytym szacunkiem, tymczasem traktują ją jak koleżankę ze szkolnej ławy;
- informacje zawarte w pierwszym akapicie spróbuj wpleść między dialogi, małymi dawkami.
To dużo krytyki, ale nie skreślam tego tekstu. Wszystko, co w tym opowiadaniu kuleje, można wyćwiczyć. Karolino, pisz dalej, z czasem będzie lepiej.
Uwagi odnośnie innych nadesłanych tekstów:
*małpka “Szczygieł” - ciekawy pomysł, ale za dużo opisów, wyrzuć połowę, bo czytelnik uśnie.
*Mary “Dom pod nr 10” - ciekawie prowadzisz narrację, to ma ręce i nogi, pisz dalej.
*skunks “Lato w Żółtej” - za dużo niepotrzebnych wulgaryzmów, przez co dialogi wypadają nienaturalnie. Pomysł niedopracowany, gubisz wątek gdzieś w połowie. Właściwie na końcu piszesz już o czymś zupełnie innym niż na początku.
Pan Gryzek.
- w tekście nie widać pomysłu, nie ma żadnej akcji, rozmowy kończą się w piorunującym tempie i nic z nich nie wynika. Nie ma akcji. Nie ma napięcia;
- radziłbym zacząć opowiadanie od dialogu sióstr, ale musisz go rozbudować: nie skupiaj się tyle na problemach emocjonalnych niedojrzałej Elisabeth, to jest rozmowa o niczym. Dialog musi mieć sens i musi coś z niego wynikać;
- jeśli piszesz o dostojnej księżniczce, to jej podwładni powinni ją traktować z należytym szacunkiem, tymczasem traktują ją jak koleżankę ze szkolnej ławy;
- informacje zawarte w pierwszym akapicie spróbuj wpleść między dialogi, małymi dawkami.
To dużo krytyki, ale nie skreślam tego tekstu. Wszystko, co w tym opowiadaniu kuleje, można wyćwiczyć. Karolino, pisz dalej, z czasem będzie lepiej.
Uwagi odnośnie innych nadesłanych tekstów:
*małpka “Szczygieł” - ciekawy pomysł, ale za dużo opisów, wyrzuć połowę, bo czytelnik uśnie.
*Mary “Dom pod nr 10” - ciekawie prowadzisz narrację, to ma ręce i nogi, pisz dalej.
*skunks “Lato w Żółtej” - za dużo niepotrzebnych wulgaryzmów, przez co dialogi wypadają nienaturalnie. Pomysł niedopracowany, gubisz wątek gdzieś w połowie. Właściwie na końcu piszesz już o czymś zupełnie innym niż na początku.
Pan Gryzek.
Teksty dla Pana Gryzka prosimy przysyłać na adres: gryzipiorek@onet.pl z dopiskiem "Pan Gryzek" w temacie wiadomości.
Wyszedłeś już spod tego stołu?
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to właź tam z powrotem.
Zodiak.
Dziękuje, za świetne rady i uzasadnioną, dokładnie opisaną krytykę, dzięki temu wiem co poprawić.
OdpowiedzUsuń