Jakiś czas temu zobaczyłem na Facebooku żartobliwe streszczenie jednej z najobszerniejszych powieści świata, Władcy Pierścieni: Dwóch kurdupli idzie wrzucić pierścionek do wulkanu.
O czym jest ta historia? To jedno z kluczowych pytań, na które trzeba sobie umieć odpowiedzieć, będąc opowiadaczem historii. Na początek dobrze jest nauczyć się streszczać historie cudze. Streszczenie wcale nie musi być tym, o czym jest faktycznie historia. Można żartobliwie powiedzieć, że Władca Pierścieni jest głównie o dwóch kurduplach szwendających się to tu, to tam z pierścionkiem, ale przecież wiadomo, że jest o walce dobra ze złem i o tym, że nawet jeśli zło wydaje się niezwyciężone, to odwaga, współpraca i poświęcenie... itd.
Mówi się, że wszyscy wciąż opowiadamy te same historie: o miłości. O walce dobra ze złem. O przyjaźni. O dorastaniu. Istnieją nawet schematy opowiadania historii. Jednym z najsłynniejszych i najbardziej eksploatowanych jest schemat wyprawy bohatera opisany przez Josepha Campbella w Bohaterze o 1000 twarzy. Prostaczek dostaje wezwanie ku przygodzie (Luke Skywalker, Harry Potter, Frodo, Galahad, Czerwony Kapturek...), spotyka mentora (Obi Wan Kenobi, Dumbledore, Gandalf, Merlin, babcia), poznaje zło (Darth Vader, Lord Voldemort, Sauron, Szatan, wilk), pokonuje liczne przeszkody, ginie, odradza się, zwycięża zło i otrzymuje nagrodę.
Niektóre historie są krótkie i dość proste, jak ta o Czerwonym Kapturku. Niektóre skomplikowane i wymagające ogromnej erudycji, wielu lat pracy, olbrzymiej kreatywności, jak ta o Frodo. Jednak niezależnie od tego, czy historia jest krótka, czy długa, świat w niej przedstawiony szkicowo, czy epicko, dla czytelnika wartość ma przede wszystkim O CZYM ona jest. Czerwony Kapturek i Władca Pierścieni w gruncie rzeczy opowiadają o podobnej podróży: zaczynającej się w szczęśliwej, dziecięcej nieświadomości istnienia zła, a kończącej po inicjacji w dojrzałość i mniej lub bardziej symbolicznym tego zła pokonaniu. Przygotowują odbiorcę na niebezpieczeństwa życia i wskazują, jak zła się ustrzec, ale też jak je pokonać, gdy już nas dopadnie.
Zerknij, drogi Czytelniku, na swoje ulubione powieści i spróbuj obedrzeć je do kości, do rusztowania i sprawdź, o czym opowiadają. Spójrz teraz, drogi Autorze, na swoje teksty i również obedrzyj je, aż zostanie samo rusztowanie. O czym one są?
O miłości (wszystkie romanse i nie tylko)? O dojrzewaniu (prawie wszystkie bajki, powieści drogi, przygodowe, ale i romanse, męskie powieści o stawaniu się mężczyzną albo jeszcze większym mężczyzną, w tym powieści wojenne)? O szukaniu prawdy (oczywiście kryminały)? O szukaniu własnej tożsamości?...
Z moich obserwacji wynika, że wielu autorów nie wie, o czym są ich własne historie. Proste pytanie wywołuje w nich panikę lub odruch obronny: och, wiesz, to skomplikowane. Powiadam Wam: zaprawdę im mniej wiesz, o czym jest historia, tym bardziej jest ona do dupy.
No dobrze, kiedy już wiemy O CZYM (o walce dobra ze złem) i o kim (o dwóch kurduplach z pierścionkiem) jest wybrana historia (Władca Pierścieni), to teraz czas powiedzieć sobie o motywacjach, by historię opowiedzieć.
O czym jest ta historia? To jedno z kluczowych pytań, na które trzeba sobie umieć odpowiedzieć, będąc opowiadaczem historii. Na początek dobrze jest nauczyć się streszczać historie cudze. Streszczenie wcale nie musi być tym, o czym jest faktycznie historia. Można żartobliwie powiedzieć, że Władca Pierścieni jest głównie o dwóch kurduplach szwendających się to tu, to tam z pierścionkiem, ale przecież wiadomo, że jest o walce dobra ze złem i o tym, że nawet jeśli zło wydaje się niezwyciężone, to odwaga, współpraca i poświęcenie... itd.
Mówi się, że wszyscy wciąż opowiadamy te same historie: o miłości. O walce dobra ze złem. O przyjaźni. O dorastaniu. Istnieją nawet schematy opowiadania historii. Jednym z najsłynniejszych i najbardziej eksploatowanych jest schemat wyprawy bohatera opisany przez Josepha Campbella w Bohaterze o 1000 twarzy. Prostaczek dostaje wezwanie ku przygodzie (Luke Skywalker, Harry Potter, Frodo, Galahad, Czerwony Kapturek...), spotyka mentora (Obi Wan Kenobi, Dumbledore, Gandalf, Merlin, babcia), poznaje zło (Darth Vader, Lord Voldemort, Sauron, Szatan, wilk), pokonuje liczne przeszkody, ginie, odradza się, zwycięża zło i otrzymuje nagrodę.
Niektóre historie są krótkie i dość proste, jak ta o Czerwonym Kapturku. Niektóre skomplikowane i wymagające ogromnej erudycji, wielu lat pracy, olbrzymiej kreatywności, jak ta o Frodo. Jednak niezależnie od tego, czy historia jest krótka, czy długa, świat w niej przedstawiony szkicowo, czy epicko, dla czytelnika wartość ma przede wszystkim O CZYM ona jest. Czerwony Kapturek i Władca Pierścieni w gruncie rzeczy opowiadają o podobnej podróży: zaczynającej się w szczęśliwej, dziecięcej nieświadomości istnienia zła, a kończącej po inicjacji w dojrzałość i mniej lub bardziej symbolicznym tego zła pokonaniu. Przygotowują odbiorcę na niebezpieczeństwa życia i wskazują, jak zła się ustrzec, ale też jak je pokonać, gdy już nas dopadnie.
Zerknij, drogi Czytelniku, na swoje ulubione powieści i spróbuj obedrzeć je do kości, do rusztowania i sprawdź, o czym opowiadają. Spójrz teraz, drogi Autorze, na swoje teksty i również obedrzyj je, aż zostanie samo rusztowanie. O czym one są?
O miłości (wszystkie romanse i nie tylko)? O dojrzewaniu (prawie wszystkie bajki, powieści drogi, przygodowe, ale i romanse, męskie powieści o stawaniu się mężczyzną albo jeszcze większym mężczyzną, w tym powieści wojenne)? O szukaniu prawdy (oczywiście kryminały)? O szukaniu własnej tożsamości?...
Z moich obserwacji wynika, że wielu autorów nie wie, o czym są ich własne historie. Proste pytanie wywołuje w nich panikę lub odruch obronny: och, wiesz, to skomplikowane. Powiadam Wam: zaprawdę im mniej wiesz, o czym jest historia, tym bardziej jest ona do dupy.
No dobrze, kiedy już wiemy O CZYM (o walce dobra ze złem) i o kim (o dwóch kurduplach z pierścionkiem) jest wybrana historia (Władca Pierścieni), to teraz czas powiedzieć sobie o motywacjach, by historię opowiedzieć.
Oczywiście większość pisarzy zostaje pisarzami z powodów tak oczywistych jak spodziewana sława, pieniądze i liczne wielbicielki, chętne do pogłębiania znajomości, ale PO CO opowiadamy akurat tę, nie inną historię? Coś chcemy przekazać odbiorcy. Tym czymś może być: wiara, że prawdziwa miłość istnieje i pokona wszelkie przeszkody. Że zło może zostać zwyciężone? Pięknym i klarownym w swej prostocie przykładem PO CO powstaje opowieść jest motto Trylogii: ku pokrzepieniu serc.
Chcemy wywołać w Czytelniku reakcję emocjonalną oraz refleksję, która ma mu coś opowiedzieć o otaczającym świecie, o nim samym. Podnieść na duchu. Zachęcić do działania. Poczuć się lepiej. Lub poczuć się gorzej, zawstydzić, zmienić podejście, przerazić, aby przed czymś ustrzec (przykładem takich historii jest Rok 1984, Paradyzja, Władca much, ale też Ryszard III, Antygona) czy dać świadectwo (Pięć lat kacetu, Cesarz).
Pamiętacie jak zaczyna się Księga trzech religii? Na początku było Słowo. Poganie wierzyli, że słowa mają magiczną moc przyzywania duchów, kształtowania świata. Słowa pieśni, słowa baśni, mitów, legend, anegdot, misteriów, modlitw, praw, wróżb, reklam, a nawet SMS: tęsknię, to wszystko ma moc uskrzydlenia lub zniechęcenia. Wywołuje reakcje. Słowo boli mocniej niż kamień, powiada mądrość ludowa. W słowach zawarta jest intencja. Owo: po co. Po co komuś mówię komplement? Po co opowiadam żart? Po co relacjonuję, co się wydarzyło w pracy?
Na popularnych forach i portalach pisarskich, wśród porad „jak pisać”, „jak zostać pisarzem” znajdziecie porady jak zapisywać dialogi, jak konstruować fabułę czy bohatera a nawet (najczęściej) porady dotyczące gramatyki i ortografii.
To oczywiście ważne zagadnienia, pamiętajcie jednak, po co szukacie tych porad. Chcecie opowiadać historie, chcecie być pisarzami, gawędziarzami, czarodziejami słów a nie redaktorami czy korektorami (bardzo ważne i potrzebne zawody). Oni pomogą Wam kiedyś wyszlifować błędy, ale nie opowiedzą niczego za Was...
Zamiast puenty tego felietonu proszę Was o małe ćwiczenie. Usiądźcie nad jakimś Waszym tekstem i odpowiedzcie po jednym zdaniu na te trzy pytania:
Chcemy wywołać w Czytelniku reakcję emocjonalną oraz refleksję, która ma mu coś opowiedzieć o otaczającym świecie, o nim samym. Podnieść na duchu. Zachęcić do działania. Poczuć się lepiej. Lub poczuć się gorzej, zawstydzić, zmienić podejście, przerazić, aby przed czymś ustrzec (przykładem takich historii jest Rok 1984, Paradyzja, Władca much, ale też Ryszard III, Antygona) czy dać świadectwo (Pięć lat kacetu, Cesarz).
Pamiętacie jak zaczyna się Księga trzech religii? Na początku było Słowo. Poganie wierzyli, że słowa mają magiczną moc przyzywania duchów, kształtowania świata. Słowa pieśni, słowa baśni, mitów, legend, anegdot, misteriów, modlitw, praw, wróżb, reklam, a nawet SMS: tęsknię, to wszystko ma moc uskrzydlenia lub zniechęcenia. Wywołuje reakcje. Słowo boli mocniej niż kamień, powiada mądrość ludowa. W słowach zawarta jest intencja. Owo: po co. Po co komuś mówię komplement? Po co opowiadam żart? Po co relacjonuję, co się wydarzyło w pracy?
Na popularnych forach i portalach pisarskich, wśród porad „jak pisać”, „jak zostać pisarzem” znajdziecie porady jak zapisywać dialogi, jak konstruować fabułę czy bohatera a nawet (najczęściej) porady dotyczące gramatyki i ortografii.
To oczywiście ważne zagadnienia, pamiętajcie jednak, po co szukacie tych porad. Chcecie opowiadać historie, chcecie być pisarzami, gawędziarzami, czarodziejami słów a nie redaktorami czy korektorami (bardzo ważne i potrzebne zawody). Oni pomogą Wam kiedyś wyszlifować błędy, ale nie opowiedzą niczego za Was...
Zamiast puenty tego felietonu proszę Was o małe ćwiczenie. Usiądźcie nad jakimś Waszym tekstem i odpowiedzcie po jednym zdaniu na te trzy pytania:
O czym jest ta historia?
O CZYM jest ta historia?
Po co ją opowiedziałem/am?
W następnym felietonie zajmiemy się początkiem, czyli końcem. Będzie o puentach.
O CZYM jest ta historia?
Po co ją opowiedziałem/am?
W następnym felietonie zajmiemy się początkiem, czyli końcem. Będzie o puentach.
"Oni [korektorzy, redaktorzy-AM] pomogą Wam kiedyś wyszlifować błędy, ale nie opowiedzą niczego za Was..."
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć. Treść jest przecież ważniejsza od formy.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńDaj kobiecie spokój, ma swój świat, dobrze się bawi, inni przy niej też się pośmiać mogą, generalnie szafa gra.
UsuńA swoja drogą, między treścią a forma najrozsądniej postawić znak równości. Tyle, że to wcale nie łatwe.
Pozdrawiam Miszka
Komentarz Erhando został usunięty przez admina, ponieważ był prywatnym atakiem i nie dotyczył artykułu.
UsuńDziękuję za usunięcie poprzedniego posta.
UsuńTo merytorycznie: autor starając się przekazać treść, nie może zapominać o formie. Zła forma - nudne prowadzenie fabuły, błędy ortograficzne, błędy gramatyczne, etc. - może odstręczyć czytelników na samym początku, nim zauważy, że ma do czynienia z wartościowym dziełem.
Forma jest więc równie ważna dla czytelnika, musi być mu przyjazna, chociaż to tylko opakowanie, z literackiego punktu widzenia rzeczywiście mniej ważne. Ja, kiedy widzę, że autor pisze z błędami, zniechęcam się, przestaję wierzyć, że jego myśli będą ciekawe.
Erhando. Oczywiście, że forma jest ważna, natomiast TEN artykuł nie jest w żadnym momencie przeciwko formie, po prostu zajmuje się innym aspektem tworzenia.
UsuńNad dobrą książką popracuje kilka osób: redaktor, korektor, sam autor w drugiej czy kolejnej redakcji. Jeśli jest diament, szlif tylko wydobędzie blask. Natomiast nawet najlepszy szlif nie sprawi, że (pardon wulgarność) kupa zalśni.
Poza tym jakoś nie wyobrażam sobie, że osoba na pewnym poziomie (wykształcona, oczytana, z niekonwencjonalnym, szerokim oglądem świata), która po prostu ma coś do powiedzenia, będzie pisać w sposób odstręczający. Popełni kilka błędów, może, ale błędy ortograficzne czy nawet stylistyczne da się poprawić, natomiast zmiana treści utworu zmienia... utwór. Po prostu.
Odnośnie ostatniego akapitu - żadna z przywołanych przez ciebie cech nie zapewni także pisarskiego powodzenia (rozumianego jako płodzenie poczytnych tekstów). Mało jest ludzi, którzy mimo że wykształceni, inteligentni i tak dalej, piszą, może nie w sposób odstręczający, ale po prostu drętwo (co w zasadzie na jedno wychodzi)?
UsuńBłędy popełnia każdy i to normalne, natomiast błędem karygodnym i nienormalnym, jest dawanie sobie przyzwolenia na błędów robienie, a taka nutka gdzieś z ogółu poniektórych wypowiedzi się przebija.
pozdrawiam Miszka
Anonimowy, moim zdaniem Twoje stwierdzenie, że tekst przyzwala na robienie błędów (jak rozumiem chodzi o błędy ortograficzne, czy stylistyczne) jest nadinterpretacją.
UsuńNatomiast osobiście uważam i nabyłam to uważanie min weryfikując teksty na Weryfikatorium, że pisanie bez błędów orto/gram nie stworzy żadnego dzieła. Natomiast znam autorów piszących z błędami orto, gram, a nawet rzeczowymi, którzy piszą świetne, popularne i poczytne książki. Dlatego niektórzy zostają redaktorami i korektorami a niektórzy twórcami / autorami.
Dlatego wybacz, ale struktura utworu, przemyślana fabuła, idea, która za nim stoi, najogólniej mówiąc TREŚĆ stawiam wyżej niż formę, a zwłaszcza formę przedredakcyjną.
I uważam, że Pan Gryzek słusznie bardzo zauważa, że na wielu portalach wałkuje się POPRAWNOŚĆ językową, formalną, przecinkologię, a brak głębszej dyskusji o TREŚCI.
Osobiście mam wrażenie, że tekst uznaje się często za wystarczająco dobry bo jest poprawny językowo, zupełnie nie zważając na jego miałkość. No ale, to ja tak uważam, najwyraźniej co kto lubi i co uznaje za ważniejsze: opakowanie, czy to co w środku...
Tylko jeszcze raz: błędy można poprawić, są ludzie, którzy robią to zawodowo i nie potrzebują do tego żadnej kreatywności, tylko dobrej znajomości słownika. Dobra aplikacja spell-check odwala połowę roboty. Natomiast do stworzenia TREŚCI (w sensie dobrej, ważnej, poruszającej, inspirującej itd) potrzeba artysty.
Pan Gryzek zauważa w artykule, że redaktor i korektor to bardzo ważne zawody, na pewno jako pisarz otrzymał wiele wsparcia i pomocy od redaktorów i korektorów. Natomiast nie mają oni nic do roboty bez twórców, bez pisarzy.
I wiem, co mówię, bo mam za sobą i weryfikacje i redakcje, i korekty również i to takie, że orka tyłkiem po asfalcie to przy tym przyjemność. Ale ja siedząc i poprawiając błędy mam tylko rolę służebną wobec autora, mam pokorę wobec tekstu, wobec zawartości. Bo sama go nie stworzyłam. I wolę poprawiać błędy w tekście wciągającym niż czytać prawie bezbłędny za to miałki i mierny. Powtórnie - to tylko moje zdanie, które nie jest zachętą do robienia błędów (chociaż... im więcej błędów, tym więcej pracy dla mnie he he he)...
Poza tym erudycja, ciekawość świata, refleksje nad rzeczywistością - tak, one zapewniają sukces. Patrz: Umberto Eco. Cóż ja poradzę, że wielu pisarzy mimo wsparcia redaktorów czy korektorów po prostu pisze słabo, bo braknie w tym wszystkim... zawartości?
UsuńNo cóż, nie odnosiłem się do tekstu, gdyż tam nic na temat przyzwalania sobie na robienie błędów nie ma, w taki ton uderzały raczej niektóre opinie w komentarzach. Mniejsza zresztą z tym, bo generalnie i ja wyżej stawiam treść niż formę, natomiast jestem przekonany, że mądrze jest zachować w twórczości zdrowy stosunek formy i treści 50/50. Dlatego uważam że nie powinno umniejszać się jej wagi. Zresztą pisząc forma nie mam tylko na myśli przecinkozy itp. bo to trochę taka pisarska miazga, raczej rzeczy odpowiadające na pytanie "jak historię wymyśloną w interesujący sposób opisać". Te zagadnienia też należą chyba do szufladki forma.
UsuńA że brak dyskusji o treści? Cóż brak, bo trudniej w takiej dyskusji dojść do konsensusu (czyli brak na tym polu przyjętych norm, stanowiących punkt odniesienia, co za tym idzie rozstrzygnięcia potencjalnego sporu, czyli wszystko zmierza do dzielenia się opiniami, a to mniej atrakcyjne, niż wyłożenie przed kimś, wedle ogólnie obowiązujących wzorców, kawy na ławę).
Zresztą to wszystko mało istotne, bo kręcimy się wokół podobnego punktu widzenia. Natomiast ze zdaniem, że to co wypisałaś w krótszym komentarzu zapewnia sukces, to w ogóle się nie zgodzę. Sukces zapewnia nie wiadomo co. Rzeczy, które wymieniłaś owszem w sukcesie mogą pomóc, ale na Boga, pozbądźmy się przesądu, że inteligencja (i cechy za nią idące) to klucz do bram raju. To nie takie proste.
I jeszcze jedno. Bez sensu przerzucać się przykładami ale popatrzmy na Kinga. Facet pisze o głupotach (no bo jak inaczej to nazwać), a sukces też odniósł.
Pozdro Miszka
"liczy się treść, a forma nieważna..."
OdpowiedzUsuńNic takiego nie napisałam. Forma jest ważniejsza od treści - oto moje słowa. To nie to samo. Może, zanim się zacznie kogoś atakować, warto podszlifować czytanie ze zrozumieniem.
Oczywiście treść ważniejsza od formy - to moje słowa.
UsuńProszę nie wykorzystywać artykułu Pana Gryzka do prywatnych ataków. Jeśli dalej będą się pokazywać takie komentarze, zamknę możliwość dodawania komentarzy do tego artykułu. Admin.
OdpowiedzUsuńArtykuł niezły. Podoba mi się pomysł z pytaniami. Moderator tylko zaspany. Drugi komentarz (niejaki Erhando)chamski i nie na temat. Pobudka moderatorze!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń(Jednak jest tak: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię... )
UsuńPodoba mi się ten artykuł. W wyrazisty i prosty sposób przedstawia strukturę dzieła: świat przedstawiony, problematykę i ideę. I wcale nie przeciwstawia treści formie, nie antagonizuje ich.
Wprost przeciwnie: ostrzega, że nie stworzymy dobrej treści, pakując ją w rozpadającą się formę. Jeżeli nie da się streścić, ująć bohatera w zwięzła charakterystykę, powiedzieć po co to napisałem - to dlatego, że rozlazła się struktura - że nie ma tego szkieletu f o r m a l n e g o właśnie. Podoba mi się, że artykuł sprowadza rozważania o formie do prostych i rzeczowych pytań, które pozwolą ją (formę)sprawdzać i tworzyć.
Sprawa poprawności językowej to rzecz kompletnie inna niż forma utworu.
Dobre ćwiczenie. Zadawanie sobie pytań może prowadzić do bardzo ciekawych wniosków. Trzeba tylko najpierw postawic własciwe pytania, co bywa czasem trudniejsze od odpowiedzi. Treść jest jednak najważniejsza moim zdaniem, bo bez pomysłu nie będzie niczego. mozna szlifować formę - uczyc się jak budować dialogi, uzywać słownika ortograficznego itd , ale nawet perfekcyjne opanowanie warsztatu nie pomoże, jesli nie ma pomysłu.
OdpowiedzUsuń