Czytając opowiadania przysłane na
konkurs, w którym mam zaszczyt być jurorką, nachodzi mnie
refleksja, że (Bogu dzięki) wszyscy autorzy wykazują się wysoką
zdolnością do empatii, bez względu na prezentowany poziom
warsztatu. Poruszają poważne problemy społeczne, poddają
wątpieniu sens otaczającej nas rzeczywistości, a czasem
niespodzianie wykorzystują pozornie banalny temat, by skłonić
czytelnika do głębszych przemyśleń.
Jest jednak ogromna różnica między
„skłonieniem”, czyli zainspirowaniem odbiorcy, a wyłożeniem mu
„kawa na ławę” tego, co chcemy przekazać naszym tekstem. Podam
przykład (zmyślony):
Załóżmy, że mamy opowiadanie o
kobiecie, która straciła rodzinę. Autor przedstawia najpierw na
kilku stronach, jak szczęśliwe życie toczyła bohaterka u boku
męża i dzieci, jak czuła się kochana i spełniona, aż z czasem
popadła w rutynę i przestała doceniać to, co miała. Uznała to
za oczywiste, automatyczne, podświadomie czuła wręcz, że to
wszystko się jej należy. Potem przyszedł szok: mąż i dzieci
zginęli, powiedzmy, w wypadku. To nie przypadek, że wymyśliłam
właśnie taki scenariusz. Podobnych tekstów w nadesłanych
opowiadań jest wiele. Może się zdawać, że to banalna fabuła,
jednak z każdego pomysłu można zrobić świetny tekst. Jestem
zwolenniczką przekonania, że żaden pomysł na książkę/opowiadanie
nie jest zbyt banalny, by warto było się go podjąć. Wszystko
zależy, jak dany temat ukażemy. Ale wróćmy do naszego zmyślonego
opowiadania. Autor w dalszej części przedstawia dramat bohaterki,
do której powoli dociera, że nie doceniała swojego szczęścia. I
na koniec częstuje czytelnika soczystą porcją morałów, które
mniej więcej będą wyglądały tak:
Chwytaj dzień, człowieku, bo nie
wiesz, co cię czeka w przyszłości. Ciesz się życiem, bo może
się ono w każdej chwili odmienić. Kochaj ludzi, bo jutro może ich
nie być. Zatrzymaj się na chwilę, by poczuć zapach drzew z
pobliskiego lasu. Przestań gonić, a poczujesz, że żyjesz. Nie
zajmuj się przyziemnymi problemami, które tylko kradną ci energię.
Zastanów się, co jest dla ciebie najważniejsze i pielęgnuj to.
Może spytacie teraz, ale co jest nie
tak? O co chodzi? Przecież to wszystko bardzo ważne i mądre.
Wiele książek zawiera właśnie takie
uniwersalne przesłanie. Ale sięgnijcie po trzy wybrane powieści
lub opowiadania, które mają taką wymowę i zajrzyjcie do
ostatniego akapitu. Czy znajdziecie tam taki zbiór morałów,
swoiste podsumowanie całości tekstu, wyłożone jak na niedzielnym
kazaniu? Różnica polega na tym, że pozycje te przedstawiają swój
zbiór „morałów” między wierszami. Czytelnik sam ma je
wydedukować z treści.
I tu przechodzimy do sedna tego wpisu:
autor musi zaufać czytelnikowi. Zaufać jego inteligencji, zdolności
do empatii, analitycznego myślenia i wyciągania wniosków. Nie
traktujmy czytelnika jak głąba, któremu trzeba wszystko wyłożyć
czarno na białym, bo inaczej nie zrozumie. Szanujmy go. Wierzmy w
niego. To, co piszemy, wcale nie jest takie nowatorskie. Książki są
odbiciem życia. Zdajmy się na to, że czytelnik też ma jakieś
doświadczenie i będzie potrafił połączyć to, o czym czyta, ze
swoim własnym życiem. Kiedy wchodzimy do restauracji, kelner nie
pyta nas, po co tu przyszliśmy. Wie, że przyszliśmy coś zjeść.
Kiedy człowiek bierze do ręki książkę, wie, że będzie
zawierała jakieś przesłanie.
W środowisku literackim istnieje pewna
nieoficjalna zasada, że o emocjach się nie pisze. Emocje się
pokazuje. Nie piszmy więc, że nasza bohaterka po stracie rodziny,
była smutna, zagubiona, samotna, zrezygnowana. Pokażmy to. Stwórzmy
sytuację, która zmusi ją do konkretnego zachowania. Niech
czytelnik zobaczy, jak bardzo zmienił się schemat jej codziennych
reakcji, pod wpływem przeżytej tragedii. Pozwólmy mu uruchomić
swoją wyobraźnię. Niech podświadomie zacznie szukać w pamięci
sytuacji z własnego życia, które będzie mógł powiązać z
sytuacją bohaterki. Czytelnik nie przeżył podobnej tragedii? To
nic. Wszyscy jesteśmy obserwatorami. Wszyscy znamy ludzi, którym
coś takiego się przytrafiło, czytamy gazety, oglądamy filmy, a
ostatecznie potrafimy sobie też wyobrazić, co by było gdyby...
Szczegóły pokazywania uczuć zależą
już od indywidualnej taktyki autora. Osobiście uważam, że im
mniej opisów emocji, tym lepiej. Opis zawsze narzuca prywatny sposób
widzenia danej sytuacji przez autora i odbiera czytelnikowi pole dla
wyobraźni.
Agnieszka Turzyniecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!