26 czerwca 2014

6 powodów, dla których Facebook umiera

















Facebook świętuje w tym roku swoje dziesiąte urodziny. W Polsce stał się popularny dopiero po kilku latach swojej działalności, bezlitośnie skazał na śmierć "Naszą klasę" (ktoś tam w ogóle jeszcze jest?), zdominował nie tylko portale społecznościowe, ale wkradł się też na serwisy, blogi, a nawet na Skype. Jeszcze rok, dwa temu, jeśli ktoś nie miał na nim konta, nie istniał towarzysko. Zmiany wyglądu popularnego fejsa przez wiele lat były powodem załamań nerwowych i fali masowych protestów całych narodów. No dobrze, trochę się nabijam, choć sama darłam sobie włosy z głowy po wprowadzeniu osi czasu. Jak jest dziś? Statystyki zdradzają, że w ostatnim roku FB opuściła duża część nastolatków. Dorośli jeszcze nie poszli w ich ślady, ale coraz częściej pojawia się ostra krytyka poczynań pana Zuckerberga i jego zespołu. Czy to początek końca internetowego giganta? Oto 6 powodów, które sprawiają, że Facebook traci na popularności:





1. Natłok reklam w głównym strumieniu aktualności

Kiedyś tego nie było, reklamy wyświetlały się tylko w pasku bocznym. Dziś główna ściana zasypana jest "proponowanymi stronami". Żeby to jeszcze było coś ciekawego. Nie wiem przykładowo, po co FB wyświetla mi stronę pieluszek. Może chce mi powiedzieć, że już czas?

2. Kosmiczna ilość znajomych

Tak, ja też kiedyś miałam fazę na "im więcej znajomych, tym jestem bardziej cool", na szczęście któregoś dnia się popukałam w głowę. Na moim pierwszym koncie miałam prawie cztery tysiące znajomych. Brałam wszystkich, jak leci. Doszło do tego, że miałam dziennie kilkadziesiąt zaproszeń do gier, kupę spamu w wiadomościach, drugą kupę zaproszeń do stron, moje posty komentowali jacyś idioci, zdarzyło się nawet, że ktoś mnie obrażał na mojej własnej ścianie. Aha, no i oczywiście ta ściana była pełna postów w stylu: "Witam! Miło mi cię dodać do znajomych! Może zainteresują cię moje miętowe cukierki powiększające biust" - i tu link. Co gorsza, przestałam widzieć posty moich "prawdziwych" znajomych. Jeden wielki chaos. Kiedy zaczęłam usuwać ludzi, szybko połapałam się, że skasowanie tych trzech tysięcy, których zupełnie nie znam, zajmie mi ze dwa miesiące, po których będę kaleką, bo zostanie mi skurcz w palcu wskazującym. Co więc zrobiłam? Przeniosłam się na inne konto. Mam na nim ok. trzystu znajomych. I ogarniam. Niestety wciąż jest wiele osób, które osiągają nawet limit znajomych. I oni nie ogarniają. Po latach używania fejsa okazuje się, że duża liczba znajomych nie jest ani prestiżem, ani żadną promocją, ani nie jest praktyczna, ani sensowna. 


3. Brak prywatności

Choć FB bardzo się stara, żebyśmy ją mieli, to pozostaje ona mitem. Spróbuj napisać na fejsie w poniedziałkowy poranek: "Znowu do pracy" albo "Byle do piątku", albo jeszcze lepiej: "Ma ktoś coś na kaca?". Założysz się, że we wtorek będziesz już bezrobotny?


4. Wymuszanie płatnej promocji postów

To jest coś, przez co aktualnie wychodzi mi żyła na czole. Półtora roku budowałam grono fanów na mojej stronie autorskiej. Poświęciłam na to dużo czasu, powiem wprost: walczyłam o każdy lajk. Do dziś zebrałam w sumie ponad 1500 fanów. Strona działała świetnie, dużo polubień postów, ludzie chętnie się wypowiadali, robiłam konkursy i cieszyłam się. Tak, cieszyłam się. Bo nie jest łatwo zebrać 1500 osób i jeszcze namówić ich do interakcji. I co? Facebook kilka tygodni temu dokonał zmian w algorytmie wyświetlania postów z fan pejdży na głównej ścianie. Jeszcze wczesną wiosną moje wpisy docierały do 30-40 % fanów, sporadycznie nawet do większej ilości. Dziś docierają do 9-12 %. Nie ma komentarzy, nie ma reakcji. Gadam sama do siebie. Dlaczego FB zmienił algorytm? Żebyśmy płacili za promowanie postów. Do czego to doprowadzi? Tych, których nie stać, upadną. Tysiące, ba, setki tysięcy malutkich firm wycofa się z promowania swojej marki na FB. Przetrwają tylko najwięksi. Jeśli wciąż nie widzisz, że to początek końca, to wyloguj się z fejsa. Tak, wyloguj się, wróć na stronę powitalną. Widzisz, co tam jest napisane ponad polem rejestracji? "To jest (i zawsze będzie) darmowe". Czyżby?


5. Nieprofesjonalny serwis

Biada Ci, jeśli Ci się coś zepsuje na fejsie. Zgłaszasz problem do... no właśnie, do kogo właściwie? Czy to jest w ogóle gdzieś podane, kto te wiadomości odbiera? W formularzu wyświetla się informacja, w której jakiś duch dziękuje Ci za zgłoszenie i zapewnia, że się nim zajmie, aha no i jeszcze: "Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć wszystkim". W praktyce oznacza to, że nie odpowiadają nikomu. Jeśli jest na sali ktoś, kto dostał od nich odpowiedź, niech mnie wyprowadzi z błędu. Jakiś tydzień temu zgłosiłam problem z wyświetlaniem mojego fan pejdża. Problem niebawem zniknął, by po kilku dniach pojawić się znowu. Odpowiedzi nie dostałam żadnej. Nie wiem, czy usterka usunęła się sama, czy nasz duch się nią zajął, ale skoro tak, to czemu powróciła? Tego się nigdy nie dowiem, ponieważ duchy fejsbuka nie komunikują się z takimi śmiertelnikami jak ja.


6. Coraz większa świadomość uzależnienia od wirtualnego świata


Tak, wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej uzależnieni od Facebooka. I coraz bardziej zaczyna to do nas docierać. Ja walczę z tym tak, że używam go tylko w domu, tylko na laptopie. Nie korzystam z FB na komórce - zdarzyło mi się to tylko raz, półtora roku temu, kiedy miałam komputer w naprawie. To jest mój sposób, by wiedzieć, że jeszcze nie zaprzedałam duszy wirtualnemu światu, że jeszcze żyję. Sądzę, że ludzie z gatunku myślących, powoli zaczynają dostrzegać, że świat wirtualny, jakim jest Facebook, jest podróbą prawdziwego świata. Imituje go, imituje kontakty, które powinny mieć miejsce w realu. Fajnie jest rozmawiać na czacie z kolegą, który mieszka w USA, i którego widuje się w rzeczywistości raz na pięć lat. Co innego kiedy rozmawiam z koleżanką, której nie widziałam od czasów szkolnych, i choć mieszka dwa bloki dalej, nie spotkamy się, bo wystarczy nam czat na FB. Ona polubi mój post, ja wkleję jej na ścianę życzenia urodzinowe i mamy poczucie, że utrzymujemy kontakt. A w Biedronce przejdziemy koło siebie obojętnie, bo się nie rozpoznamy.




To tyle. Są oczywiście też plusy posiadania konta na FB. Byłabym hipokrytką, gdybym nie wspomniała, że dzięki temu portalowi, poznałam kilkanaście ciekawych osób, a nasza znajomość przeszła z czasem w kontakt w realu. Jednak wszystko wskazuje na to, że największy szał na Facebook już minął.


A.T.

3 komentarze:

  1. I bardzo dobrze mu tak!!! nie ma mnie tam i nie bedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry i ciekawy post. Facebook rzeczywiście powoli się kończy, jak nk.
    Mnie nigdy nie ciągnęło do portali społecznościowych. To nie moja bajka - zdobywanie nowych znajomych, lajkowanie. Zwyczajnie mnie to nie kręci, ale rozumiem, że to może uzależniać, że to wielu uzależnia - i to jest przerażające...
    Polecę Ci jeszcze pewien filmik - naprawdę warto go obejrzeć
    https://www.youtube.com/watch?v=AS7nmP6XZtU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten filmik, nawet jakiś czas temu go udostępniałam. Daje do myślenia.

      Usuń

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!