Siłą rzeczy, jest dziś w mediach głośno o WOŚP. Portale informacyjne na bieżąco aktualizują zebraną sumę, publikują wywiady z Owsiakiem, który w ostatnich latach spotkał się z ostrą krytyką. Użytkownicy FB spieszą zająć stanowisko - "Zostawcie Owsiaka w spokoju!!!" lub "Nie daję Owsiakowi!!!". Pod jednym z takich postów przeczytałam komentarz, w którym ktoś zapewniał, że nie "daje" nikomu, bo nie jest naiwny. Ale co właściwie oznacza naiwność w takiej sytuacji? Czy jeśli zdarzy się, że zdecyduję się wrzucić parę monet do puszki kogoś, kto podszywa się pod wolontariusza, to jestem naiwna? A może pytanie, czy Owsiak jest "czysty", czy też nie, ma jakieś znaczenie dla faktu, że pomagamy ludziom w potrzebie? W kontekście WOŚP paradoks naiwności może nie jest tak wyrazisty, bo to masowa impreza, w którą angażują się ludzie z całego kraju. Ale wyobraźmy sobie taką sytuację: na FB ktoś zakłada wydarzenie, opisuje historię swojej małej córeczki, która jest poważnie chora i potrzebuje specjalistycznej terapii poza granicami kraju, co wiąże się z dużymi kosztami, a rodzina nie jest zamożna. Podaje się więc numer konta i prosi o wsparcie. W zależności od zaangażowania w promowanie tegoż wydarzenia, można zebrać stosunkowo dużą sumę, jest na szczęście wystarczająco wiele ludzi, którzy chcą pomóc. Po jakimś czasie okazuje się, że to był... pic na wodę. Bezczelne oszustwo, nastawione na wyciągnięcie kasy. Niestety zdarzają się takie przypadki, jedne głośniejsze, inne bardziej lokalne. Te pierwsze odbijają się szerokim echem na internetowych forach i portalach społecznościowych: wyszydza się tych, którzy wpłacili swoje pieniądze na konto oszusta. Naiwniacy, jak można być tak głupim, tak się kończy pomaganie innym - długo by można mnożyć tego typu komentarze. Często też sami "naiwniacy" nie przyznają się, że dali się "zrobić w konia", bo się wstydzą.
Jeśli ktoś dał pieniądze oszustowi, nie kwestionując jego intencji, to stawia to w złym świetle jego czy oszusta? Powiecie może - jednego i drugiego. Nie zgodzę się z tym... Jeśli trafiam na złego człowieka, to to on ma problem, nie ja. Nawet jeśli dam mu się wykorzystać - to wciąż on jest zły, nie ja. Ja mogę tylko patrzeć na niego ze smutkiem. Nie pozwólmy zachwiać w nas poczucia, że to, co robimy w zgodzie z własnym sumieniem, jest dla nas dobre i czyni nas lepszym człowiekiem, a przez to nasze otoczenie lepszym. I nie śmiejmy się z "naiwniaków". To nie wstyd dać się oszukać. Jeśli padłeś ofiarą przekrętu - pomyśl, że postąpiłeś zgodnie ze swoimi wartościami. Ty możesz spać spokojnie. I nie pozwól, by szydercy zabili w Tobie współczucie i gotowość pomagania innym.
Wiele lat temu, pewien zupełnie mi obcy człowiek, poprosił mnie o pomoc - nie chciał wiele, ledwie trochę drobnych. Nie będę przytaczać dokładnie całego zdarzenia (pisałam o tym w poście "Dobroczynność i co z niej zostało"). Odmówiłam mu. Dlaczego? Bo zadziałał mechanizm, jaki nieświadomie wypracowałam w sobie, ulegając wszechobecnej nieufności. Ludzie nie ufali mi, znajomym, sąsiadom, politykom, lekarzom, żonom, mężom - więc ja też przestałam ufać. Żebraków na ulicy traktowano gorzej niż zwierzęta, a często podejrzewano o lenistwo, pijaństwo, czy nawet o przebieranie się za żebraka, by wyciągnąć kasę od ludzi pod kościołem. I kiedy tamten człowiek zwrócił się do mnie o pomoc, mój mózg powiedział mi: On chce cię nabrać! Nie ufaj mu! Spław go! Niech idzie do diabła, patałach jeden! Nigdy nie zapomnę miny tego mężczyzny, kiedy mu odmówiłam. Poszedł w swoją stronę, a mnie zostało do dziś poczucie, że nie tylko nie pomogłam komuś w potrzebie, ale jeszcze mu coś zabrałam. Widziałam to w jego oczach. Dziś nie zastanawiam się, kiedy ktoś mnie prosi. To nie ma znaczenia, czy prosi szczerze. Ważne, że zwraca się do mnie, a ja odpowiadam zgodnie z moim sumieniem.
Swoją drogą, wciąż mnie zadziwia, że najwięcej dają ci, co sami mają mało. Może właśnie ci, co mają dużo, boją się okazać naiwnymi i narazić się na śmiech?
AT
"Jeśli trafiam na złego człowieka, to to on ma problem, nie ja." - bardzo mądre zdanie!
OdpowiedzUsuńNa dumie nie wyhodujesz marchewki a honorem się nie najesz. Nie jest więc powodem do wstydu taka "naiwność". Tak "naiwnych" ludzi oby jak najwięcej na mojej drodze. Grunt, to żyć tak, żeby z serdecznym uśmiechem do samego siebie rozpoczynać każdy dzień. I Ci, którzy nie cwaniakują mogą sobie na taki pozwolić.U mnie to jest tak, że jak mam to dam, a gdy nie mam, to np. wybiegam w charytatywnej akcji sportowej.
OdpowiedzUsuńPierwsze zdanie Twojego komentarza świetnie obrazuje, co chciałam powiedzieć tym wpisem. A jeśli chodzi o ostatnie zdanie... każdy według swoich możliwości. Dziękuję za odwiedziny :)
Usuń