17 maja 2012

Pachnidło - Patrick Suskind - recenzja Alicji Minickiej


W telewizji obejrzałam jakiś czas temu film „Pachnidło”. Słyszałam o bestsellerowej powieści Patricka Suskinda, na podstawie, której napisano scenariusz. Film zachęcił mnie do lektury tej słynnej książki.
Trochę się obawiałam, czy nie będzie tak samo, jak z „Kodem Leonarda da Vinci” Dana Browna, który uznałam za przereklamowany. Oczywiście zawsze piszę o moim i tylko moim odbiorze.
Ale z „Pachnidłem” było inaczej…

Przeczytanie 250-stronicowej książki w dwa dni uważam za niezły wynik. Po prostu nie mogłam się od niej oderwać.
O tym, że główny bohater jest psychopatą czy wręcz potworem dowiadujemy się już z pierwszej strony powieści. To człowiek obdarzony genialnym węchem, ale z upośledzonymi innymi zmysłami. Zapachy są dla niego podstawowymi informacjami o otaczającym go świecie i ludziach. Potrafi, na podstawie woni, określić charakter każdego napotkanego człowieka. Wyczuwa zagrożenie lub zyskuje pewność, że jest bezpieczny.
Czytanie to w zasadzie rozrywka bierna. Nie mamy wpływu na treść czytanego tekstu. Kunszt Suskinda sprawił, że byłam w stanie prawie wyczuć „zapachowy” świat bohatera. Książka silnie pobudza wyobraźnię. Jej lektura stała się, w moim odczuciu, niemal interaktywną czynnością.
Zawiera całe stronice długich, drobiazgowych opisów, od których nie mogłam się oderwać, mimo, iż miejscami są wręcz odrażające.
Podobny zabieg zastosował Frederick Forsyth w „Dniu Szakala”. Tam też mamy do czynienia ze szczegółowymi opisami, które nie tylko, że nie nużą, ale wręcz fascynują. Obie książki różnią się diametralnie, ale zbliżone były moje wrażenia. Dlatego, czytając „Pachnidło” powróciłam na moment myślami do Forsytha.
Sama kryminalna intryga mogłaby stanowić materiał na świetną sensacyjną powieść. W „Pachnidle” to jedna z licznych warstw tej niezwykłej książki. A każda została po mistrzowsku zrealizowana.
Narrację Autor zbudował z perspektywy zapachowych doznań głównego bohatera. We wszystkich niemal książkach opisane są różnorodne wonie, aromaty, ale stanowią w nich jeden z wielu drugoplanowych elementów. W „Pachnidle” są najważniejsze, tworzą świat, w który wchodzimy wraz z, budzącym trwogę, bohaterem.
Na osobną uwagę zasługuje z pewnością świetne psychologiczne studium genialnego psychopaty, który, dla zrealizowania swojej życiowej misji, nie cofnie się przed niczym.
Mimo, iż moim ulubionym literackim gatunkiem jest klasyczny kryminał z elementem suspensu, to wątek kryminalny nie był dla mnie atrakcyjny bardziej niż inne. Książka trzymała w napięciu właściwie bez przerwy, nawet w miejscach, w których Autor z detalami opisuje zwyczajne czynności, zwyczajne sprawy. Groza wynika z samej osobowości psychopatycznego bohatera. Niezwykła historia, opisana jest z jego punktu widzenia.
Miejsca akcji, XVIII-wieczne francuskie miasta, nie są bynajmniej piękne. Brud i nędza, podkreślone jeszcze sugestywnymi opisami miejskich wyziewów. Ludzie, w większości wiodący życie niewiele odbiegające od zwierzęcej egzystencji. Bezwzględność i okrucieństwo. Tym bardziej zadziwia maestria, z jaką Suskind przyciąga do tego ponurego i odpychającego świata.
„Pachnidło” to jedna z tych powieści, których nie da się w żaden sposób zaszufladkować. Wymyka się wszelkim klasyfikacjom..
Miałam szczęście trafić ostatnio na kilku nowych (dla mnie, rzecz jasna) Autorów i książki, które przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Ale takie rarytasy, jak dzieło Patricka Suskinda, trafiają się niezwykle rzadko. Są jak kamienie milowe na mojej czytelniczej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!