szarością zasnuty i dżdżysty
w powietrzu zasłony mgieł
obiecują piątkowe jutrodrzewa snem kołysane
wyzbywają się myśli wszelakich
opary z łąk i jesiennych ogrodów
niepewnością okrywają
decyzje minionego dnia
warkot samochodowych motorów
milknie w nocnym czuwaniu
zmierzch należy do ciebie
szarością zasnuty i dżdżysty
okna sadyb światełkami mrugają
rozświetlając złudzenia codziennościnadzieją
w domowym zaciszu rozrosłą
rozpędzeni ludziska
w biegu zatrzymani
osuszają zdarzenia dnia
z powodzi bezmyślności
Księżycowa Pani
pożałowawszy tych biedakówsen zsyła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się z każdego pozostawionego komentarza!